2007-12-27

koncertowo

Byłam na kolejnym koncercie Normalsów i dowiedziałam się , że już w styczniu kolejny koncert . Tym razem 18 stycznia tradycyjnie juz w Mega w Katowicach . Tylko czemu znowu z Comą ?
Ktoś jeszcze ma ochotę się wybrać ? najwyższa pora zapolować na bilety ....

po świętach ...

zadzwonił Złośliwiec oznajmiając, że już 6.00
Zadzwonił budzik oznajmiając, że już 6.10
Zamruczała Szekla i wtedy do Złośnicy dotarło, że już 6.45
- choleraaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa - zerwała się Z z łóżka uświadamiając sobie, że święta na dobre już się skończyły. Błyskawicznie trzasnęła drzwiami od łazienki, do torebki wrzuciła kosmetyki, bo na makijaż nie było już czasu i potykając się na schodach zbiegła na dół. Zegarek wskazywał już 7 a wskazówka pędziła nieubłaganie. Psy dostały jeść, Z zapakowała śniadanie do torebki i wybiegła z domu. Była zadowolona. Udało jej się wyjść gdy wskazówka wskazywała 7.07. Jej zadowolenie ustąpiło miejsca zwątpieniu, gdy zobaczyła w jakim stanie jest Złośnicowóz. Nawet światła miał zamarznięte. Zrezygnowana Z złapała za skrobaczkę i pozbyła się lodu tylko ze strategicznych miejsc. Wsiadła do czołgu ( bo widoczność w Złośnicowozie wskazywała na zmianę kategorii z samochód osobowy na czołg ) i pomknęła przed siebie. Drogę do pracy pokonała dość szybko, przejeżdżając kilkakrotnie na pomarańczowym i paląc przy tym ponad 12l/100km. Opłacało się. Kolejny raz udało się uniknąć spóźnienia. Gdy przyłożyła kartę do czytnika - zegar wskazywał 7.29

2007-12-23

krok po kroku, krok po kroczku ...idą święta

i z tej właśnie okazji ...

Pachnącej lasem choinki,
Na stole wódki i szynki,
Wesołych kolędników,
Podarków bez liku,
Seksu na śniegu,
Mniej życia w biegu!
Dużego Bałwana
I zabawy do rana.

Zdrowych, Wesołych, Wyspanych i Smacznych Świąt

Życzy Wam

Złośnica

2007-12-21

wieści z pracy :)

przychodzi urzędnik Złośnica do lekarza i mówi :

- Panie doktorze jestem chora.
- Co pani dolega ?
- Od 5 dni mam okropny wstręt do pracy. Cóż to może być ?
- Piątek !

nic dodać nic ująć ;)

2007-12-18

Hurra już piątek

Piątek nadszedł niespodziewanie szybko. Nikt go jeszcze nie chciał i każdemu marzyło się jeszcze kilka godzin snu. Nestety budzik był nieubłagany. yyy to znaczy Złośnica była nieubłagana i skutecznie sciągała z łóżek biesiadników dnia poprzedniego. Śniadanie obiecał nam Urwi. Jak obiecał tak zrobił. Nawet smaczne to było zaprzeczyć nie można. Chwilę później siedząc w hali odlotów Złośnica już wiedziała przed oczami duszy swojej zmrożony kufel wypełniony ożywczym ceiderem. Niestety zanim dane jej było rozkoszować się tym pysznym trunkiem, musiała odbyć długą i jakże bolesną podróż samolotem (ojjj głowa bolała ojj ) , niezwykle sympatyczną rozmowę pana S z personelem pokładowym (brawo panie S ) , wnikliwe zwiedzanie lotniskowej toalety ( spokojnie można nadać pannie J pseudonim Niunia Eksploratorka ) . Następnie po krótkiej i radosnej przejażdżce autobusem linii 100 udało się dotrzeć do centrum. Szybkie zwiedzanie okolicy i wreszcie można było uzupełnić brakujące płyny. Towarzystwo rozsiadło się wygodnie w ciemnym, cichym i przytulnym pubie. Bardzo wygodnie się rozsiadło. Zbyt wygodnie. Ich wygodnictwo zaskutkowało koniecznością biegu przez miasto w poszukiwaniu właściwego autobusu. Z do tej pory nie może zrozumieć jak udało im się zdążyć na autobus, który "5 minut wcześniej odjechał". Wszystko to jednak zasługa pana S i jego zdolności odnajdywania właściwej drogi. (brawo) . Dramatyzmu tej sytuacji dodaje fakt, iż był to ostatni autobus tego dnia. Na następny przyszłoby wygodnickim podróżnikom poczekać ponad 6 długich godzin! Niestety podróżnicy nie zdążyli zapoznać się z zawartością edynburskich sklepów co skazywało ich na znaczny ubytek płynów w czasie wielogodzinnej podróży.

weekendowy czwartek

Złośnica przywitała strudzonych ciężką podróżą warszawiaków już na dworcu. Oczywiście jak to mają w zwyczaju spóźnili się ponad 30 minut, jednak nikogo to już nie dziwi. Oni nawet pociągiem muszą się spóźnić, bo przecież inaczej nie byliby sobą. ( pominę milczeniem fakt, że na pociąg też się spóźnili i dopadli go dopiero na następnej stacji narażając biedną niewiastę na samotną podróż ciemnym pociągiem w ciemnym tunelu ). Po przyjeździe radośnie popijając domowej roboty capirinie* ( całe szczęście młotek świetnie się sprawdza w roli kruszarki do lodu ) studiowali plan miasta . Pan S wczuł się w rolę przewodnika i dokładnie punktował co i kiedy należy pozwiedzać. Przy drugiej szklaneczce capirini zamówili bilety autobusowe na trasie Edynburg - Aberdeen. Przy trzeciej skupili się już tylko na tym, że z Urwiego wielki urwis i nie pozwolili mu spać jednocześnie nakazując spożycie niespożytych ilości krupniku. Niestety złamał się, złamał się Urwi i zasnął , czym oficjanie zakończył ten uroczy już poranek.

o weekendzie, który rozpoczął się w środę ...

"Cześć tu Twój ulubiony sąsiad ...co robisz wieczorem ? " brzmiał sms, który wyrwał Złośnicą z błogiego stanu nicnierobienia.
"czekam na Ciebie"
odpisała .

Tak właśnie zaczął się bardzo miły wieczór, który zakończył siępóźną nocą lub też wczesnym rankiem, jak kto woli. Śmiechu , opowieści i miodu było dużo. Bardzo dużo. Fajnie jest jak ulubiony sąsiad przyjeżdża z dalekiego , dzikiego kraju zwanego potocznie Irlandią.