2007-01-31

wspomnienia latem ciepłe

To już była tak dawno, a wciąż żyje we mnie. Szczególnie w takie paskudne pogodowo dni jak dziś. Tęsknię za palącym stopy piaskiem, za słońcem, które tak skutecznie podnosi poziom endorfin. Tęsknię za spokojnie mijającym czasem, którego nikt nie goni. Tęsknię za najlepszymi na świecie pomarańczami.
Zamykam oczy.
Jestem w rodzinnej knajpce prowadzonej przez człowieka, który wygląda jakby pamiętał obie wojny. Uśmiecha się do gości szeroko i zagaduje. Dziś jak zwykle otworzył 40 minut po czasie. Zbierając zamówienia zatrzymał się na dłużej przy jednym ze stolików i konwersuje. Nikogo to nie denerwuje. Wino z karafki uśmiecha się do mnie uprzejmie, więc i ja jestem spokojna i zrelaksowana. Kolację podają godzinę po złożeniu zamówienia i NIKT nie szczeka i nie wychodzi niezadowolony. Jedzenie jest jak zwykle przepyszne. Tagiatelle smakują wybornie. Pewnie żona szefa miała dziś dobry dzień i z uśmiechem przeciskała je przez maszynkę. Kolacja trwa w nieskończoność. Przy stolikach siedzą całe wielkie rodziny. Wino mi się skończyło - czas powrócić do rzeczywistości. Płacę rachunek a właściciel z uśmiechem żegna mnie łamanym "dowizenia"
Otwieram oczy.
Jest szaro. Pada deszcz ze śniegiem. Jest mokro i zimno. Decyzja zapadła. To dziś jest najodpowiedniejszy dzień by wyciągnąć ukrytą głęboko ostatnią paczkę czarnego makaronu, zrobić sos według otrzymanej w jednej z takich knajp receptury i delektować się wspomnieniami.

ps. oczywiście nie zabraknie czerwonego wina przywiezionego prosto z krainy winem i sokiem pomarańczowym płynącej. Niestety to już bardzo ostatnia butelka.


kiedy będzie lato ????

 

2007-01-26

komunikat !

W odpowiedzi na liczne zapytania odnośnie autentyczności opisanych zdarzeń Złośnica oświadcza :

wszystkie zdarzenia są autentyczne - czasem tylko pod wpływem odpowiedniego doboru słów bardziej kolorowe.
ps. opowieści o mamie sa autentycznie w 120 %

Amen

2007-01-24

w grudniu popołudniu ...



Między świętami a nowym rokiem odbyło się kolejne z serii spotkań sióstr. Co prawda Wallace odmówił uczestnictwa w naradzie, ale dzielnie zastąpiła go moja "młodsza" siostra z wyboru. Wieczór wyglądał już niemalże standardowo. Miła rozmowa, słodkości i grzane winko (dobre wyszło prawda prawda ? ). Miało być kulturalnie a wyszło jak zawsze ;) zdjęcia mówią same za siebie.

Złośnica - mandarynkowy potwór



gdyby nie mandarynki zima i święta już nie byłyby takie same. To dziwne, ale smak mandarynek kojarzy mi się ewidentnie z zimą. Tak samo jak nie wyobrażam sobie świąt Bożego Narodzenia bez mandarynek tak lata bez truskawek. Dziś zaczął padać śnieg. Pierwszy taki duży opad w tym roku a mnie od razu chce się wziąć reklamówkę z mandarynkami i rozpalić w kominku.

2007-01-22

Mama i rudy

Ciemnawo już było. Mama wyszła z pracy i podeszła do auta. Klika i klika kluczykiem a rudy nic. Zła, że znowu baterie w pilocie padły zabrała się za gmeranie kluczykiem w zamku. W między czasie słyszy jak jakaś baba drze się przeraźliwie z balkonu : "złodziejka, trzymajcie ją ludzie, łapać złodziejkę, kradnie mi auto " Mama rozejrzała się dookoła i dawaj wpychać kluczyk w zamek. Ponieważ chyba odkąd kupiliśmy samochód nikt tego zamka nie używał, to wcale ją nie zdziwiło, że nie może otworzyć. Wołania ucichły a mama nadal mocowala się z zamkiem coraz bardziej zła. Nagle poczuła na ramieniu dłoń i szarpanie. To ta wariatka z balkonu. "mam cię, już dzwonię po policję" usłyszała mama od kobiety, która kurczowo trzymała jej ramię. Była w totalnym szoku. Spojrzała na auto i .... okazało się, że na siedzeniach są jakieś dziwne pokrowce. Rozejrzała się w okół siebie i zobaczyła, że nasz rudy stoi sobie spokojnie zaparkowany kilka metrów dalej i bezczelnie sie z niej śmieje.

2007-01-17

czym zajmuje się Złośnica ?

Odpowiedź jest prosta:
Złośnica zajmuje się MONITORINGIEM - większość swojego dnia spędza wpatrując się w monitor.

sny

Ostatnio dręczą mnie dziwaczne sny. Pojawiają się złe według senników znaki. W ciągu jednej nocy żegluję na środku rozszalałego oceanu, by po zejściu pod pokład znaleźć się na pustyni. Wariatkowo i nieoczekiwane zwroty akcji sprawiają, że rano budzę się wykończona. Nie podoba mi się to wcale i boję się zasypiać. Dziś jednak będzie inaczej. Dziś śnić będą mi się góry z lodów waniliowo- parcemanowych . Będę bujać się w moim ukochanym hamaku i łyżeczką konsumować pyszne lody o orginalnym smaku. To będzie wyjątkowo smaczny sen.
Dziękuję.

2007-01-12

gdzieś na Atlantyku...

Dawno temu, na pokładzie starego brygu, gdzieś na Atlantyku...

Duże napięcie związane z podejrzeniami o niezrównoważenie psychiczne jednej z załogantek powoli narastało. Opowiadane szeptem coraz "ciekawsze" historie z jej życia usłyszeć można było niemalże w każdym zakamarku. Co odważniejsi (po wcześniejszym upewnieniu się,że zainteresowanej nie ma w pobliżu) nazywali ją czarownicą. No i kto miał u tej, której imienia boję się wymówić, najbardziej przechlapane? Oczywiście wasza ulubiona Złośnica! Nikt już pewnie nie pamięta o co poszło, ale obie panie, delikatnie rzecz ujmując, pluły jadem i iskrzyło im z oczu, gdy tylko znalazły się w odległości pozwalającej na kontakt wzrokowy. Cała sytuacja była o tyle trudna, że dzieliły ze sobą jedną kajutę. Złośnica nie wierzyła w opowieści o rzucanych przez (jak to mówili w Harrym Potterze) sami-wiecie-kogo (SWK) urokach i ściąganiu nieszczęść na podpadnięte osoby, aż do feralnego dnia. Z jak zwykle zaspała na "banderę". Gdy zadźwięczał dzwonek wzywający załogę na rufę, półprzytomna wyskoczyła z koi i pobiegła. Po drodze natknęła się na SWK. Ich spojrzenia spotkały się dosłownie na 3 sec, jednak Z poczuła się nieswojo. Zaraz potem potykajac się o próg zapory, runęła jak kłoda twarzą uderzając o podłogę . Przypadek ? Kilka godzin później Z dzielnie stała przy sterze i usiłowała płynąć w wyznaczonym kierunku. Na mostku panowała sielankowa atmosfera. Nie wiedzieć skąd nagle pojawiła się ona. Skrzyżowały spojrzenia i nagle Z straciła panowanie nad kołem sterowym, oberwała nim prosto w szczękę i upadła na greting. Do tej chwili wydawało się Złośnicy, że te gwiazdki, które widzą bohaterowie kreskówek po zderzeniu z murem to tylko fikcja. Niestety, przekonała się ,że po silnym uderzeniu faktycznie widzi się gwiazdki. (masakryczne uczucie mówiac między nami) No ale jak to Z ma w zwyczaju zacisnęła ząbki mocno (przy okazji sprawdzajac czy któryś nie wypadł) i stanęła do steru. Oficer zaproponował zmianę. Odmówiła. Dzielnie dotrwała do chwili, gdy sami-wiecie-kto oddaliła się z pola widzenia i siarczyście klnąc oddała ster. Wieczorem, gdy siniak na żebrach był już ogromny a szczęka bolała przy każdym wypowiadanym słowie, Zlośnica podjęła decyzję. Niby nie wierzyła w to, że SWK jest czarownicą, niby zwalała wydarzenia minionego dnia na własne wrodzone kalectwo, jednak postanowiła dmuchać na zimne i zastosować się do zasady "keep friend close but enemy closer". Wyjęła schowaną na czarną godzinę buteleczkę Martini Bianco i udała się do pochlipującej w kabinie SWK.(powód pochlipywania i zamykania się w kabinie oraz odmowy przyjmowania posiłków do dziś pozostaje zagadką) Po wspólnym opróżnieniu buteleczki stosunki dyplomatyczne zostały ponownie nawiązane a prześladujące Z "nieszczęścia" ustały.

2007-01-09

o kobietach i ich draniach

"kobiety są dziwne .... nigdy nie przestają kochać... nawet drani "

Chciałabym głośno zaprotestować przeciwko takim twierdzeniom, jednak usta milczą jak zaklęte. Zgubna ta nasza kobieca natura. Kochamy i najdłużej pamiętamy tych, których do grona miłych i dobrych zaliczyć nie można. Im facet bardziej sponiewiera kobietę, im bardziej zagra na jej uczuciach a na koniec zniknie z tobołkiem własnych spraw (w większości obarczając winą za niepowodzenie kobietę) tym dłużej będziemy płakały w poduszkę i wzdychały do niego. Dlaczego tak się dzieje ? Czy to chora ambicja nie pozwala nam zapomnieć niepowodzeń ? Dlaczego manipulanci, kipiący testosteronem i zakochani we własnym "ja" mają największe branie ? Koniec końców przy naszym boku ląduje bardziej lub mniej wydeptany Pan-Tofel . Zycie jest spokojne i na pozór poukładane, jednak przychodzi taka chwila, gdy wspomnienia wracają. Siedzimy wtedy z kroplą wina w kieliszku i rozważamy wszystkie możliwe warianty "co by było gdyby". W tych milionach przeróżnych wersji on zawsze jest wspaniały, jest blisko i jest cudowny a my zakochane i szczęśliwe. Obecne życie wydaje się na tle tych wyobrażeń bardzo szare i smętne. Rzecz w tym, żeby pozostawić Onego tylko w rozważaniach. Nie ma sensu dewastować swojego życia tylko po to, żeby przekonać się, że wyobrażenia bardzo odstają od rzeczywistości. Takie rozczarowanie na końcu procesu wywracania życia do góry nogami często bardziej boli, niż uczucie niespełnionej miłości. Dzięki Bogu za to, że obdarzył nas dumą, która skutecznie powstrzymuje przed większością wandalizmów jakich chciałybyśmy się dopuścić na własnym życiu. Tak to już chyba jest, że każda kobieta musi mieć swojego drania, bo przecież kobiety lubią się unieszczęśliwiać i jak nie ma powodu to same go sobie stworzą.

Mam już swojego drania.

Czas rozejrzeć się za kimś z poukładaną psychiką.

 

2007-01-08

weekend

Weekend minął miło lecz za szybko. Podwójne przyspieszenie czasu jest raczej domeną weekendów prawda ? W sobotę po wypiciu przepysznych 2 kaw i wyrzuceniu z siebie ponadstatystycznej* ilości słów na różne tematy Złośnica udała się do krainy, w której każdemu, kto do niej przybył przynajmniej raz coś się pochrzaniło. Kraina ta przywitała Złośnicę deszczem i zamkniętymi bramami. Stało się tak, gdyż napojona magiczną kawą zbyt szybko poganiała swój środek transportu. Jednak jak powszechnie wiadomo, oczekiwanie uczy cierpliwości - a tego jej niezmiernie brakuje, więc nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Otwarciu bram posiadłości (gdy już się biedna, zziębnięta i głodna doczekała) towarzyszył atak czterołapnych wygłodniałych stworów, które od razu powaliły osłabioną Złośnicę na kolana. Zaznaczyć należy, że stwory te doskonale spełniają funkcję pradawnych zabezpieczeń. Nie da się ich ominąć bez miziania i przytulania , co doskonale powiadamia gospodarzy o (nie)proszonych gościach i daje czas na odpowiednie przygotowania. No ale gdy już tą żywą zaporę udało się pokonać Z znalazła się w kuchni, z której niewiele pamięta poza smakiem przepysznego pasztetu. Po nasyceniu pierwszego głodu wszyscy zasiedli by wyrobić normę słowną na najbliższy tydzień radując przy okazji swoje delikatne podniebienia smakiem hamburgerów(były pyyyyszne). Jednakże najlepsze gospodarze zostawili na koniec - na stół wjechal oooogrtomny talerz przepysznych frytek i 3 sosy do wyboru. Złośnica myślała, że umrze ze szczęścia (a może z przejedzenia ?? ) Po tak obfitym posiłku nastąpił długo oczekiwany relaks. Całą trójką - a gdyby policzyć stworki to 5 - zalegli przed ekranem by powspominać koncert U2 z Chorzowa. Polecam wszystkim to dzieło. Zanotowano przypadki, gdy oglądający widział to czego inni nie widzieli (czy to wina zbyt małej spostrzegawczości pozostałych ? nie wiadomo, wydaje się jednak, że wszystkiemu winny jest miodek pitny ). Wieczór zakończył się gdy słońce rozpoczęło wychylanie ponad horyzont. Rano już tylko śniadanie i Z ruszyła w drogę do domu, gdzie czekały na nią jej własne osobiste stęsknione czterołapne stwory .

*trzeba wam wiedzieć, że wybitni amerykańscy naukowcy obliczyli, że przeciętnie kobieta w ciągu doby wypowiada 20 tyś słów, natomiast mężczyzna aż 7 tyś (ojjj znam takich co w ciągu tygodnia tyle nie wyrabiają )

 

2007-01-03

w szponach DIABLO

Kupiłam sobie diablo II. Zamiast pisać magisterkę wybijam krwawe orlice i inne tego typu stwory. W związku z tym ogłoszenie :

ZŁOŚNICA POSZUKUJE TOWARZYSTWA DO GRANIA W DIABLO NA BATTLE.NET LUB DO ZORGANIZOWANIA WIECZORU/WEEKENDU DIABLOWEGO.

dobijają mnie już nastoletni niemcy, którzy traktują DIABLO jak czat i przychodzą sobie pogadać a ja biedna muszę wybijać wsio co się rusza.

 

Enemef


Byłam na pirackim enemefie. Obejrzałam na dużym ekranie Klątwę Czarnej Perły i Skrzynię Umarlaka. Mmmmmm lubię piratów. Tym razem nie stało się nic co warto byłoby opisać .  Giz jak zwykle przespała prawie cały jeden film (na trzy wyświetlane - bo poza piratami wyświetlali również "marzyciela" ) Kupiłyśmy duży popcorn - sądząc po ilości jaka nam została, to nawet mały byłoby za dużo. Ludzi na sali było mało i chyba brakowało nam trochę klimatu z poprzedniego enemefa. W drodze powrotnej o mało nie rozjechała nas ciężarówka. Poza tym nic ciekawego się nie działo. To tyle o enemefie. Styczniowy odpuszczam - jest ponad moje siły

 

grudzień w pigułce

przez moja nieobecność i co za tym idzie, długie milczenie, wiele wydarzeń nie zostało skomentowanych. Tak więc streszczenie grudnia :

1) siatkarze zdobyli sreberko BRAWO BRAWO BRAWO ;
2) odnowiłam znajomość, której bardzo mi w ciągu tego roku brakowało ;
3) były święta - spokojne, zaskakujące i ogólnie rzecz ujmując - miłe ;
4) zaczęłam chodzić na aqua aerobik - cieszę się z tego niezmiernie ;
5) włosy odrosły i znowu podoba mi się fryzura ;
6) Lady została wysterylizowana - czuje się dobrze, goi się dobrze. Już bryka i skacze jakby wogóle operacji nie było.

 

2007-01-02

Moje nadzieje noworoczne


   Czasami myślę, że rzeczywistość jest mieszaniną wielu różnych światów. Nie przeplatają się one ze sobą, lecz istnieją równolegle. Gdy jednak dochodzi do zderzenia - dzieje się to przy okazji czyjejś krzywdy. Tak też stało się dzisiaj. Lekko jeszcze zaspana i ciut zmęczona przeciągałam się w swojej czystej i pachnącej pościeli. Aromat swieżo zaparzonej kawy wywoływał uśmiech. Wyobraźnia podsuwała idyllistyczną wizję śniadania z rodzicami i późniejszej partyjki karcianej. No i właśnie w chwili, gdy rozkoszowałam się spokojem i ciepłem domowym, zadzwonił telefon. "pobito jedną z podopiecznych fundacji" brzmiała wiadomość. Czar chwili prysł. Łzy napłynęły do oczu, a rozum usiłował przetworzyć i wytłumaczyć sobie to, co właśnie powoli do niego docierało. Dziewczyna lat 18. Podopopieczna i jednocześnie wolontariuszka fundacji. Pobita "dla nauczenia rozumu" przez brata i synów sąsiadki na wyraźne polecenie matki. Cała sina, ze złamanym nosem, podejrzeniem urazu mózgu oraz totalnie zrujnowaną psychiką trafiła do szpitala. Zawiezli ją tam pracownicy fundacji. Trudno było namówić ją do złożenia doniesienia. " ja ich bardzo kocham" płakała. Do tragedii doszło dlatego, że poprosiła mamę aby już więcej nie piła. Za to, że odważyła się odezwać tak do matki, 4 chłopaków pobiło ją i zwlekło po schodach z pierwszego piętra ciągnąc za nogi....
   Dzisiaj ta dziewczyna straciła wolę życia . Napisała smsa, że nie przyjdzie już do pracy. Nie wiem który ból był silniejszy, ten płynący z poobijanych pleców, czy ten silny, niepozwalający oddychać ból zranionych uczuć.
   
   Nie potrafię pojąć skąd bierze się taka nienawiść ? Jak to możliwe, że można z czystym sumieniem katować człowieka ? Bo to, że można zrobić coś takiego własnej siostrze czy córce wogóle nie mieści mi się w głowie. Ból moich najbliższych jest moim bólem.
   Mam nadzieję, że uda się jej pomóc.Mam nadzieję, że spełnią się jej marzenia o zdanej maturze i studiach. Mam nadzieję, że uda się ją wyrwać z tego bagna i będzie mogła i potrafiła żyć normalnie. Trzymajcie kciuki. Przed nią jeszcze bardzo długa i ciężka droga.