2008-12-12

tarot na dziś

9 Mieczy

- poprzez brak działania a tylko analizowanie problemu doprowadzamy się do kryzysowych sytuacji.

2008-12-06

zła na siebie ....

Jedyne co potrafię naprawdę dobrze to łamać własne postanowienia .

Emocje wzięły górę i wyszło jak zawsze .

Zła zła i jeszcze raz zła.

ja

Zła zła i jeszcze raz zła.

brak jakiejkolwiek władzy nad emocjami.

Kurwa mać ! na własne życzenie znowu wpakowałam się w kłopoty.

2008-12-04

w drodze ....

Zanim Złośnica dotarła do Irlandii odwiedziła jeszcze tak dawno nie widzianą nadbałtycką plażę. Długi listopadowy weekend okazał się idealnym terminem na taki wypad. Wszystko przebiegło jak zwykle, dlatego nie będę rozpisywać się na temat tego, że Złośnica jak zwykle nie zabrała ze sobą adresu pod którym mieścił się ich apartament. Nie będę także opisywać tego jak Złośnica jak zwykle nie zapisała numeru telefonu do pani z biura . Nie warto też tracić czasu na opisywanie jak nieprzepisowo wyprzedzała zmuszając Tirowców do nieprzyzwoitych komentarzy. To wszystko przecież wiecie.
Jednak opisać należy [ku przestrodze] jak w drodze nad morze odwiedziły miejscowość za Łodzią. Zatrzymały się by dostarczyć pismo pewnemu ex-mężowi. Ex-żona dostarczyła pismo , odebrała zwrotne potwierdzenie odbioru i wsiadła do Złośnicowozu trzaskając drzwiami.
- jedź - powiedziała krótko.
- zaaraz, jeszcze tylko ustawię nawigację , no i może bym się kawy napiła
- jedź powiedziałam - dodała ostrzej ex-żona
- no już już tylko jeszcze .... - Złośnica nie dokończyła, bo ex-żona wskazała palcem ex-męża i wycedziła przez zęby - ON CZYTA PISMO !!!

Złośnica bez słowa ale w zauważalnym pośpiechu opuściła miejsce parkingowe, na którym stały już zdecydowanie zbyt długo ...

Jaki z tego morał ?

Do Złośnicy trzeba drukowanymi literami inaczej nie zrozumie.

stało się.


Wiem, że niektórzy do końca nie wierzyli, że to zrobię, ale zrobiłam. Wsiadłam w szamolot i z moim zbyt ciężkim bagażem i nieprzepisową ilością płynów (nie-alkoholowych) poleciałam odwiedzić przyjaciela. Muszę przyznać, że jesienna Irlandia ma swój urok. Wyjazdu nie da się opisać w kilku zdaniach więc podsumowując zacytuję za Normalsami i powiem :

" dzięki wielkie bywają dni taaaakie piękne "

2008-11-22

...

sobota

właśnie wyłączyłam żelazko .... w czwartek przed pracą prasowałam sobie koszulkę .....

2008-10-28

Sklepowa Złośnica II

Sobota :

Złośnica wraz z Monią pomknęła do Mysłowic odebrać przedmiot zamówiony na allegro... - brzmi znajomo ? nie dziwne ... tym razem Złośnica również zapomniała adresu sklepu i z lekką dozą niepewności zaparkowała przed prawdopodobnie właściwym sklepem. (to nie był ten sam sklep co w czwartek :P )

- dzień dobry, przyjechałam odebrać kieszeń na cb
- hmmm - sprzedawca jakoś niepewnie spojrzał na Złośnicę
- dzwoniłam w czwartek, że odbiorę w piątek, a w piątek, że będę dzisiaj
- kieszeń ?
- hmm przepraszam ale możliwe, że pomyliłam sklepy ... macie aukcje na allegro ?
- mamy ale nic nie wiem na temat kieszeni do odbioru , ale niech pani chwilę zaczeka zadzwonię do szefa ....

30 sec później, po rozmowie telefonicznej, sprzedawca z dziwnym uśmiechem odezwał się do Złośnicy :
- faktycznie była taka sytuacja i jakaś pani miała przyjechać ale po głośnik
- aaaa no właśnie - w tym momencie Złośnicę olśniło - oczywiście, że po głośnik ! -wykrzyknęła i nieśmiało dodała - kieszeń przyjdzie pocztą

sprzedawca nie mógł się opanować i wybuchnął śmiechem ..... Złośnica zresztą też.

- Pamięta pani cenę głośnika ?
- oczywiście , 23 zł - odpowiedziała i pospiesznie dodała - yyy ale to chyba za kieszeń
sprzedawca parsknął śmiechem i zadzwonił do szefa

- 19,5 - odparł nadal zanosząc się śmiechem


Złośnica oświadcza, że już nic więcej kupować w Mysłowicach nie będzie !

Sklepowa Złośnica

Czwartek :
Złośnica po przeanalizowaniu miliona opinii na temat cb radia podjęła decyzję. Najwyższa pora wymienić swój szumofon na coś fajniejszego. Starannie wybrała odpowiedni model a do niego fajną antenę, znalazła aukcję i zamówiła swoje maleństwo z opcją : odbiór osobisty.
Po skończonej pracy zabierając ze sobą podporę duchową w postaci Moniki pomknęła w kierunku Mysłowic i ...w połowie drogi przypomniała sobie, że adres sklepu i mapa dojazdu zostały na biurku. Tu nieoceniony okazał się Urwi, który z dalekiej stolicy pokierował Złośnicą lepiej niż najlepsza nawigacja.

w sklepie :
- Jestem zdecydowana na TO radio i TAKĄ antenę, ale trzeba ją zamontować tak żeby się dało ją położyć po dachu przy wjeździe do garażu najlepiej na czarnym mocowaniu bo reling mam czarny i żeby dobrze wyglądało a jak na reling nie to proszę na klapę bagażnika ale wtedy ma się składać w bok - po takim wywodzie sprzedawca oniemiał
- uhm uhm ... idziemy zobaczyć auto czy się da .... oooo nie ta antena odpada zdecydowanie bo to i tamto i siamto i jeszcze inaczej jakieś inne niezrozumiałe bzdury a w bok się nie da
- yyy no dobra to może tamta ?
- no mogłaby być ale ona się nie będzie składać wcale, no ale może zaproponuję taką. Składa się, nie jest zbyt długa, łatwo się stroi no i .... jest czarna
-ale niestety na magnes - zasępiła się Złośnica, ale ostatecznie wzięła tę czarną i składaną antenkę.

przy kasie :
- no to cieszę się, że udało się wybrać zestaw, to dobry wybór będzie pani zadowolona - powiedział miły sprzedawca - a żeby była pani jeszcze bardziej zadowolona to dorzucę rabat, ile kolega powiedział za radio ?
- 480
- uhh to już dał rabat, ale co , ja nie będę gorszy, dam rabat na antenę

tu do rozmowy włączył się trzeci sprzedawca :
- to ja dorzucę piwko gratis od firmy ! - po chwili zastanowienia dodał - a może dwa , bo jeszcze się panie o to jedno pokłócą ...



szkoda, że nie było czwartego sprzedawcy może dostałybyśmy coś do piwa ;)

weekendowe wspominanie

Piątek.
Praca minęła szybko i w miarę bezboleśnie. Odbiła kartę o 15.31 i popędziła do domu po buty, bo przecież już za chwileczkę już za momencik musi pojawić się w kręgielni i oficjalnie rozpocząć weekend. Całe szczęście udało się dotrzeć punktualnie. Na miejscu spotkała się z dziewczynami i się zaczęło. Nowe techniki rzutów kulą, dorabiane do tego ciekawe teorie i masa maaasa śmiechu. To jest to co Złośnica lubi najbardziej. No może jeszcze bardziej lubi to, że udało jej się wygrać. Po kręglach przeniosły się na grzane winko i chipsy z sosem czosnkowym . Do domu już Złośnica nie dotarła. Noc spędziła w obcym ale jakże przyjaznym łóżku. Nawet udało jej się uniknąć kar cielesnych za 40 minutowy monolog przed zaśnieciem !

Sobota.
Rano o dziwo głowy nie bolały. Szybka wizyta na targu i wycieczka do Mysłowic ( o tym więcej w następnym poscie) rozpoczęły miły dzień. Później całkiem niespodziewanie Złośnica i Monia pojawiły się na rajdzie samochodowym i jeszcze bardziej niespodziewanie na treningu footballu amerykańskiego ;)
Wieczorem Złośnica w ramach ukulturalniania wystroiła się w żakiecik i pobiegła na koncert a co !

Niedziela.
Pogoda piękna zmusiła Złośnicę do opuszczenia łóżka i zabrania psa na długaśny spacer nad jeziorko. Jesienne kolory i niebieskie niebo odbijające się w tafli jeziora nastroiły ją bardzo romantycznie i tak już było do końca dnia . Rozważna i romantyczna Złośnica nie opowie co działo się popołudniową niedzielną porą. To już pozostanie słodką tajemnicą :P

Oby więcej takich weekendów.

2008-10-14

Przegadana sobota

Złośnica obudziła się zadowolona i wyspana. Nic w tym w sumie dziwnego, skoro zegarek wskazywał już 9.00. Poprzeciągała się jeszcze leniwie i około 10.00 zeszła do kuchni zapolować na śniadanie.Zastała tam mamę i ich wspólną znajomą. Z okazji tak miłego spotkania otworzyły sobie winko. Później drugie. No i trzecie też. Nie zauważyły kiedy minął cały dzień. Przecież one tylko przy symbolicznej lampce wina trochę pogadały.

Złośnica miała w planach na sobotę wielkie sprzątanie, ale nie żałuje, że musiała to odłożyć. Fajnie tak z mamą czasem przegadać cały dzień.

2008-10-07

Złośnicowóz w oparach

Niewyspana Złośnica wsiadła niemiłosiernie wczesnym porankiem do swej ulubionej maszyny. Włączyła radio i starając się nastawić pozytywnie do rozpoczynającego się właśnie poniedziałku ruszyła w kierunku pracy. Weekend pozostał już tylko miłym wspomnieniem i nie pozostało nic innego jak uzbroić się w pozytywne myślenie i dotrwać do weekendu. Na parking udało się wjechać 7.23 więc ze sporym czasowym zapasem. Jeszcze z lekko przymkniętymi powiekami Złośnica dotarła do biura i westchnęła na widok sterty papierów piętrzących się na biurku. Z otępienia wyrwał ją rozlegający się w całym biurowcu komunikat : " WŁAŚCICIEL PEUGEOTA O NUMERACH REJESTRACYJNYCH SO ........ " dalej Złośnica już nie słuchała. Zerwała się na równe nogi i pobiegła na parking mając nadzieję, że to nie o jej maleństwo chodzi. " W mordę jeża !" wyrwało się z jej ust podczas gdy w głowie pojawiały się mniej wybredne słowa. To co zobaczyła nie zapowiadało niczego dobrego. Spod Złośnicowozu wypływała struga wyciekającego paliwa i znaczyła drogę aż do domu Złośnicy . Cóż było robić . Owładnięta szałem i złością zadzwoniła po assistance. Panowie po ponad godzinie zabrali grożące wybuchem autko i zawyrokowali " ktoś pani zrobił niezły numer te przewody są ewidentnie przecięte". Po kilku godzinach diagnoza brzmiała : skradziona chłodnica od zwrotnego obiegu paliwa (cokolwiek to jest) . Część na giełdzie warta ok 100 zł a mogła Złośnicę kosztować życie .....

później złe informacje docierały do Złośnicy z coraz to innych stron ... tak jakby ktoś w ten poniedziałek otworzył puszkę Pandory .... i jak tu nie wykrzyknąć :

JAK JA NIE LUBIĘ PONIEDZIAŁKÓW !!!!

2008-09-30

Bo we mnie jest ....... niedźwiedź

Odezwała się moja niedźwiedzia natura. Rano nie mogę się dobudzić, później pędzę do pracy i czasem się spóźniam. Wracam do domu poluję w kuchni na coś ciepłego i niemal natychmiast zaczynam ziewać. Jeżeli tylko znajdę chwilę by przytulić głowę do poduszki, to zasypiam zanim zamknę oczy. Ciągle snu mi mało i chodzę niedospana. Idzie zima i mój wewnętrzny niedźwiadek dopomina się o zasłużony, długi zimowy sen.
hmmm a może by tak ..... przespać cały weekend ?

człap człap człap

27 września 2008r w Krakowie odbył się Ecco Walkathon. Tak się dziwnie złożyło, że skacowana Złośnica postanowiła zachować się inaczej niż zwykle i zamiast zrezygnować i zostać w ciepłym i niezwykle kuszącym łóżku, zebrała się o okrutnie wczesnej godzinie ( tu ogromne podziękowania dla Budzika :* ) i pozwoliła się zawieźć do Krakowa. Pomimo głośnych okrzyków " nie ma spania " "gadać masz a nie spać " itp. Złośnica całą drogę przespała. Później dała się zaprowadzić na Mały Rynek , wypełniła identyfikator i postawiła X przy organizacji WWF. Gdy dziki tłum ruszył na trasę, Złośnica postanowiła dać im fory i postała jeszcze chwilę na starcie. Jeszcze jedną chwilę. No i może jeszcze jedną. Stałaby pewnie tak nadal gdyby z jego ust nie padło magiczne słowo "idziemy". Ruszyli. Dogonili tłum. Przedarli się do środka. Dalej przemieszczali się z prędkością wręcz niesamowitą. Możnaby przypuszczać, że w żyłach Złośnicy zamiast krwi płynął red bull, jednak to nie red bull a alkohol z dnia poprzedniego dodawał Złośnicy skrzydeł. Na metę 6 km trasy dotarli po niespełna godzinie. Jabłko, woda, papierosek i postanowili zrobić jeszcze jedną rundę. Pierwsze kilometry przeszli zdumiewajaco radośnie. Od czasu do czasu podśpiewując pod nosem. Jednak z każdym kolejnym krokiem było gorzej i gorzej. Tempo drastycznie spadało by później wzrosnąć nadpodziw wysoko. Niespokojny oddech, plączące się nogi i powtarzające się pytanie "daleko jeeeeszcze ? " świadczyły o tym, że Złośnica ma dość. Całe szczęście doczłapała jakoś do mety w czasie niemalże identycznym jak poprzedni, a tymsamym przekazała na WWF 48 zł!
Złośnica jest dumna z siebie . W przyszłym roku zamierza zrobić 3 kółka !
a co !

2008-09-18

remember ! fairies are female.....

A married couple in their early 60s was celebrating their 40th wedding
anniversary in a quiet, romantic little restaurant.
Suddenly, a tiny yet beautiful fairy appeared on their table.
She said, 'For being such an exemplary married couple and for being so
loving to each other all this time, I will grant you each a wish.'
The wife answered, 'Oh, I want to travel around the world with my darling
husband.'
The fairy waved her magic wand and - poof! - two tickets for the Queen Mary
II appeared in her hands.
The husband thought for a moment: 'Well, this is all very romantic, but an
opportunity like this will never come again. I'm sorry my love, but my wish
is to have a wife 30 years younger than me.'
The wife, and the fairy were deeply disappointed, but a wish is a wish.
So the fairy waved her magic wand and poof!...the husband became 92 years
old. The moral of this story: Men who are ungrateful bastards should
remember fairies are female.....

morał tej opowieści nikogo nie dziwi, przecież powszechnie wiadomo, że faceci to dranie a wróżki to kobiety . Jednak zacytowany mężczyznom wywołał burze i nieudolne próby odcinania się . o np takie :

Wallace :
po prostu pech chciał
i trafił na inteligentną wrózkę
co się często nei zdarza ;P

Drań :
dlatego przy wróżkach nie trzeba się odzywać tylko je jebać... i gadać tylko z magami :D

Tym panom się wydawało, że są zabawni ;) a my i tak wiemy swoje a wróżka gdzieś lata nad nimi i wpisuje minusy do kajetu a co !

2008-09-15

zmiany zmiany zmiany

Zmienia nam się pogoda, zmienia się życie Złośnicy więc i wygląd bloga się zmienił .

Podoba się ??


Boski Twórco dziękuję :*

jesień idzie ...

Coraz więcej żółtych liści na drzewach. Coraz więcej liści spada z drzew. Co prawda w ogródku Złośnicy to raczej efekt dynamicznych ruchów paletką do badmingotna pewnego Williama, ale fakt jest faktem - liści na ziemi coraz więcej a temperatura coraz niższa. W związku z zaistniałymi warunkami pogodowymi sezon spotkań domowych należało uznać za otwarty. Impreza otwarciowa udała się wyśmienicie. Było trochę sportu - wspomniany już badmington , było trochę jedzonka, były dobre napitki - winko, rumik, finlandia, były tradycyjne już wyznania i zwierzenia, był też hazard i całe szczęście nie było obiecanego przez Williama striptease`u (dziękujemy!!!). Późnym wieczorem odbył się już bardziej niż tradycyjny spacer Wallace`a. Impreza wypełnia więc założenia imprez jesienno- zimowych i za taką uznać ją należy. Za tydzień kolejna ? pewnie tak :)

ps. jedyne czego zabrakło do wypełnienia tradycji to zdjęcia. Niestety aparat zastrajkował. Pewnie biedak uznał, że tego co się działo nie należy relacjonować nikomu więcej !

Do następnego kochani !

dom wariatów bez opieki czyli Złośnica sama w domu.

Zapakowali samochód rzeczami tak, że już nic więcej nie dałoby się upchnąć. Lodówka, słoiki, komputer, kurtki, swetry, wędki i gumiaki rozpanoszyły się we wnętrzu bądź co bądź obszernego bagażnika. Gdy do całej ferajny dołączyła jeszcze suszarka do grzybów, paletki do badmingtona i ciekłe umilacze deszczowych wieczorów , nie było wyjścia trzeba było złożyć siedzenia. Tak powiększona przestrzeń bagażowa sprostała oczekiwaniom podróżników. Zapakowali jeszcze termos i kanapki, uruchomili urządzenia naprowadzające oraz umożliwiające komunikację i ruszyli. Zadowolona Złośnica w radosnych podskokach pobiegła do domu. Tak szybko jak pobiegła tak szybko musiała wracać bo ... okazało się, że z gadającą głosem Hołowczyca maszynką ciężko jest się rodzicom dogadać (sytuacja powtarza się co wyjazd ). Całe szczęście więcej perturbacji nie zanotowano i rodzice szczęśliwie dojechali do celu podróży. Teraz przez 14 dni będą zbierać grzyby i spacerować po lesie a Złośnica będzie cieszyć się samotnością i ładować bateryjki na powrót gderliwych staruszków.

2008-08-22

juuupi juuuupi

hej ho hej ho do Łeby by się szło :)))

taaak nareszcie kapitan Zet doczekała się urlopu :) Co prawda ostatnie dni w pracy wskazywały jednoznacznie, że Zet nie powinna nigdzie się ruszać - bo to pokład zaczął butwieć , bo napisać trzeba do wojewody, bosman zgłosił, że burta tak jakby trochę wymaga malowania , mapy przyniósł nawigator i wskazał tereny które trzeba by zasiedzieć yy znaczy zdobyć podstępnie uśmiechając się przebiegle do sędziego zgreda ;) Nie ma to tamto pomyślała Zet. Biorę wór na plecy i przed siebie gnam ! Trzeba Wam jeszcze wiedzieć, że Zet nie jest taka zła jakby się mogło wydawać ooo nie ! W obawie o to, że podczas jej nieobecności złe kociska zapolują na jej ulubioną Myszę , nakazała przed chwilą wspomnianej zapakować kostium w walizkę i wziuuuu przed siebie jadą obie !
Już słyszę stukot kół na torach ... już widzę moooorze w oddali !

ps. wszystko co potrzebne zapakowano ! Korkociąg jest, wino jest (nawet otwarte i w termosie, żeby się nie zagrzało ;) no i prezerwatywy też są ...ale ciiiii bo to dla Myszy ;) )

2008-08-05

rutyna w częstochowskim rymie


siedzę w pracy wyczekuję
może dzisiaj nic nie spsuję
może jakoś czas mi minie
a wieczorem już przy winie
znów poczuję się jak w kinie
z tv głos męski popłynie
zamknę oczy, obraz zginie
w sen zapadnę znowu błogi
rano zerwę się nogi
wsiądę w auto tylko po to
by znów zająć się robotą
i tak minie tydzień cały
nie dla szpanu, nie dla chwały
może weekend będzie lepszy ?
może nic się w nim nie spieprzy ?
czekam na to mam nadzieję
że odpocznę, poszaleję
ale zanim to się stanie
poniedziałek już nastanie
no i wszystko znów od nowa
praca czeka już gotowa
i tak w kólko i tak koło
kurwa ale niewesoło ....

2008-07-31

w górę szmaty ! all hands on deck !

Kapitan Złośnica postanowiła otrząsnąć się z niepowodzeń, posklejać kadłub "Przeznaczenia" i wypłynąć wreszcie z portu, w którym jak się okazuje tkwiła zbyt długo. Łajba Złośnicy młoda nie jest ale wystarczająco sprawna, żeby dało się nią rozwinąć skrzydła, poczuć wiatr w żaglach i obrać kurs w nieznane. Przed Złośnicą i jej "Przeznaczeniem" wyboista droga pełna walk, abordaży i nagłych zwrotów. Z obliczeń wynika, że pierwsze starcie już 20 września. Potrzebna będzie maksymalna koncentracja i spryt jakim już dawno Złośnica nie musiała się wykazywać. Całe szczęście do tego czasu "Przeznaczenie" zawinie jeszcze do portu Łeba by dokonać strategicznych napraw i podbudować psychikę kapitana. Mapy już gotowe, lista zakupów sporządzona. Planowany czas wypłynięcia w kierunku Łeby - 22.08.2008 ... to już coraz bliżej !

2008-07-28

ta ostatnia niedziela ....

Dzień zaczął się uroczo. Złośnica wsiadła w srebrną mruczącą maszynę by za niespełna godzinę wpaść w ramiona swojego kochanego Łobuza. Później było już tylko lepiej. Urocze przywitanie i wycieczka na pustynię gdzie Złośnica miała okazję pojeździć ogromną Toyą Łobuza i porysować kółka na piasku. Jako sukces uznać należy fakt, iż Złośnicy udało się Toyki nie zakopać i interwencja łopatowa nie była konieczna. Następnie Łobuz porwał Złośnicę na zimnego sprite`a w miejsce z cudownym klimatem. Bo podkreślić należy, że upał był przeokrutny. Błąd popełniłby ten, kto by założył, że to już koniec niespodziewankowych atrakcji jakie Łobuz przygotował na niedzielę. Złośnica została zapakowana w mocno już zmęczoną Toyę i wywieziona na ogromny trawiasty teren. A co to ? A co to ? a to właśnie było lotnisko Częstochowskiego Aeroklubu ! Tak tak ! Łobuz zabrał Złośnicę na przelotkę ( to tak jak przejażdżka ale samolotem) Wilgą ! Było cudownie !!! Było pięknie !!! No i Złośnicy udało się zrobić kilka uroczych zdjęć z czego jest niezmiernie dumna ! Później lody spacer ...... prawie jak bajka ....

jednak nie mylił się ten, kto pierwszy powiedział, że prawie robi wielką różnicę .....

następną i ostatnią niespodzianką tego wieczoru (chyba dla obojga) była informacja, która wypłynęła w sposób zupełnie niezaplanowany .... okazało się, że w życiu i łóżku Łobuza jest jeszcze inna kobieta ....

Złośnica wsiadła w swoją srebrną mruczącą maszynę i nucąc smętnie " ta ostatnia niedzieeeela " odjechała w kierunku domu ......


live sux jednym słowem .

2008-07-25

w sieci wyszperane .....

Żeglarstwo - wielka sztuka, której sens polega na tym, aby posuwać się powoli i donikąd, chorując przy tym z zimna i ponosząc olbrzymie koszty.

Bom - poziomo przymocowana żerdź, do której przyczepiony jest żagiel.
Doświadczony żeglarz potrafi za pomocą bomu opróżnić cały pokład z
niewiadomo po co stojących i gapiących się głupio członków załogi

Zwrot - manewr, przy którym chodzi przede wszystkim o to, aby za pomocą bomu
zmieść z pokładu szczury lądowe, innych niepożądanych intruzów i rozmaite
przedmioty (patrz: Bom)

Hydrofobia - Lęk przed wodą. W wielu krajach uchodzi za dowód normalnie
rozwiniętej inteligencji i rozsądku

Kamizelka ratunkowa
- nadmuchiwany przyrząd, który utrzymuje rozbitka
przebywającego za burtą tak długo na powierzchni, dopóki nie zostanie
przejechany przez własny jacht lub spieszącą na pomoc łódź ratunkową

Kolizja - nieoczekiwany, bliski kontakt dwóch jachtów na otwartym morzu, a
przede wszystkim w wąskich cieśninach i na mniejszych akwenach. O poważnej
kolizji mówimy wówczas, kiedy z jednej w pełni sprawnej jednostki powstają
dwa mniejsze, niewiele już warte kadłuby.

Łódź ratunkowa - jedyny znany dotychczas typ łodzi, gdzie w momencie wejścia
na pokład szanse przeżycia wzrastają zamiast maleć

Pozwolenie wpłynięcia do portu - Jest wymagane przez urzędników celnych,
kiedy statek wpłwa na obce wody. W krajach tropikalnych istnieje zwyczaj
okazywania przez marynarzy zamiast dokumentu pewnej kwoty w walucie i
wręczania jej oficerowi służby celnej w momencie podawania sobie rąk. Nie
od rzeczy jest dodanie przy tym paru przyjacielskich słów w rodzaju:
"Proszę, Sambo, to dla ciebie. Kup sobie za to coś ładnego"

Regaty - zmuszanie jachtu do pływania po określonej trasie, w możliwie
najkrótszym czasie, w towarzystwie innych robiących to samo. Gra kończy się
zwykle kolizją (patrz: Kolizja), wywrotką, wypadnięciem za burtę, lub - w
najlepszym wypadku - protestem złożonym w Komisji Regatowej.

Radar - niezwykle realistyczna odmiana gry komputerowej, spotykana często na
większych jachtach. Gracze starają się uniknąć kolizji z innymi jednostkami
pływającymi widocznymi na monitorze, ale refleks czasami zawodzi

Ruch względny
- Ruch jednej łodzi w stosunku do drugiej, przy czym należy
wyjaśnić, że kurs tej pierwszej jest zbieżny z kursem drugiej. Jeżeli
zbieżność ta osiągnie swój punkt kulminacyjny, jedna z łodzi (albo obie)
obierają kurs pionowy, w kierunku dna

Szanty - Chóralny śpiew marynarzy. W każdym kraju śpiewa sie tradycyjne dla
obszaru językowego piosenki, np. w Polsce takie, jak "Sacramento", Whisky
John".

Śruba okrętowa - wirująca część jachtu, znajdująca się pod wodą. Jej
przeznaczenie to nawijanie na trzpień wszystkich lin, sznurów i innych
rzeczy wiszących na pokładzie

Wypadnięcie za burtę - jeden z nielicznych przypadków, kiedy opuszczenie
łodzi stanowi dużo większe ryzyko, niż wejście na jej pokład.


*skopiowane z forum na które któs też skądś to przekleił - autor wiec pozostaje anonimowy :)

2008-06-18

książka

Złośnica ostatnio zaczytała się babskim czytadłem pt. "Poczekajka" Katarzyny Michalak

"Poczekajka" opowiada o losach pani weterynarz - 25 letniej dziewicy :D (niemożliwe) która wiedziona pijacką ( sabatową) wizją spotkania swojego wymarzonego (wyczarowanego) Amre odwiedza najdziwniejsze zakątki kraju ( i nie tylko) by to miejsce odnaleźć. Przypadkowo trafia na Poczekajkę - zabitą dechami wieś, w której wbrew woli matki (nieprzyzwoicie bogatej i wpływowej pani mecenas) kupuje na kredyt rozsypującą się chatkę i podejmuje pracę w zoo.
W Poczekajce spotyka kilka dziwnych postaci bardziej lub mniej jej przychylnych i stawia czoła różnym przeciwnościom włącznie ze skrzatami biegającymi nocą po dachu i krową Zośką żywiącą się tym czego się nie je.

Złośnica pozostawiła książkę w łóżku wychodząc do pracy. Już nie może się doczekać, żeby powrócić do Poczekajki.

2008-06-04

Telewizor

Nasi kochani siatkarze jadą do Pekinu !!!
Nasi kochani szczypiornisci jadą do Pekinu !!!
Nasze kochane siatkarki jadą do Pekinu !!!


i to wcale nie na wycieczkę a na olimpiadę !


z tej okazji Złosnica postanowiła kupić nowy większy telewizor :)

poszukiwania trwają :)

[`] [`] [`]

Przykro mi o tym pisać i aż mnie ciarki obeszły gdy dowiedziałam się, że dzisiaj z naszym swiatem rozstała się Agata Mróz. [`]
Była wielokrotną reprezentantką Polski w siatkówce. W 2003 i 2005 roku zdobyła złoty medal mistrzostw Europy.

Matka i żona ..... kobieta ....

Białaczka to jednak straszne gówno !

męskie postanowienie

Nie ma to tamto - powiedział - od dzisiaj nie piję! - zabrzmiało bardzo poważne męskie postanowienie.
Czas zacząć uważać na wątrobę i dbać o siebie ! alkohol to zło ! - powtarzał sobie podburzając się do walki ze złem kryjącym się w tych lsniących butelkach.
Informował o tym każdą napotkaną osobę. Dumny był z siebie jak paw !
Pobił swój życiowy rekord a nowy ustanowił na 7,5 dnia !

Złonica gratuluje i pyta, czy będą kolejne próby bicia tego karkołomnego rekordu ?

2008-05-27

Babski rejs

Nareszcie ! - wykrzyknęła Złośnica gdy oczom jej ukazał się port. To tu stoi i czeka na nią bezimienny tes 678BT gotowy by wyruszyć w rejs. W babski rejs. W zwariowany babski rejs. Odbiór przebiegł szybko i sprawnie. Załoga zapakowała się na pokład, porozkładała swoje rzeczy po bakistach i jaskółkach. Gdy wszystko było już na swoim miejscu dziewczyny wyruszyły w miasto. Giżycko było jeszcze bardzo puste, ale widać było, że jest gotowe na tłumy turystów, którzy zapewne już rano pojawią się by odpocząć od miejskiego zgiełku. Puste bary nie zachęcały zbytnio jednak gdzieś z oddali dobiegał dźwięk szant i ten kierunek obrała Złośnica ciągnąc za sobą nieświadome tego co je czeka załogantki. Lokal nazywał się "czarna perła" - dobry omen - pomyślała Złośnica i śmiało wkroczyła do środka. Ciepły wieczór, zimne piwo i szanty na żywo ! Tego było Złośnicy trzeba! Uśmiech nie opuszczał jej oczu gdy wydawała z siebie dźwięki, które miały być śpiewem. Idealny początek rejsu - pomyślała.
Rano podekscytowana załoga zerwała się soro świt. Złośnica lekko obawiała się wyjścia z portu i od razu składania masztu, no ale raz się żyje. Jakoś to poszło. Żadna kotwica nie została zerwana, żadna łódka obtarta, strat w ludziach też nie było. Jak się później okazało było to najlepsze wyjście tego dnia. Miło usłyszeć takie słowa od Bosmana. Na wodzie okazało się, że niektórym miesza się ostrzenie z odpadaniem i w ogóle to Złośnica raczej nie powinna spuszczać sternika z oczu. Całe szczęście z minuty na minutę szło załodze coraz lepiej. Niegocin przepłynełyśmy gładko. Boczne poszło szybko. Nadszedł czas kolejnej próby ...

c.d.n.

2008-04-30

Babskim okiem



Na stadionie OSiR w Będzinie w niedzielę 27 kwietnia pierwszy mecz w tym sezonie Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego II rozegraly drużyny Zagłębie Steelers i Fireballs Wielkopolska. Nie bylo Was tam ? Żalujcie ! Złośnica była i z wielkim zaangażowaniem oglądała zmagania tych wielkich kipiących testosteronem facetów. Było na co popatrzeć oj było. Mecz rozpoczął się z opóźnieniem co tylko podniosło atmosferę publiczności. Kobiety mdlały a mężczyźni wykrzykiwali groźby (a może obietnice? ) w kierunku zawodników drużyny przeciwnej. Zagłębie Steelers w granatowych strojach i barwach wojennych na twarzach wbiegli na boisko i Złośnicy od razu zmiękły kolana. Później było już tylko lepiej. Trudno powiedzieć co tak bardzo przyciągnęło uwagę Złośnicy. Czy były to ciała zawodników ( które trudno obiektywnie ocenić, gdyż ukryte były w ogromnych strojach) czy też duch walki, którego widać było z minuty na minutę coraz wyraźniej. Jedno jest pewne. Złośnica od kilku dni wdraża się w zasady futbolu amerykańskiego i wybiera na kolejne mecze !

2008-03-22

6 dziwnych rzeczy o Złośnicy

Zabawa blogowa - tego jeszcze nie przerabiałam. No ale niech stracę dam się wciągnąć ;) Zasady są proste- trzeba wymienić sześć mało ważnych, śmiesznych rzeczy o sobie i znaleźć kolejne ofiary tego blogowego łańcuszka ;)

1. Moje ulubione kapcie mają oczy, są puchate i nie zamieniłabym ich na żadne inne.
2. Notorycznie wypijam nieswoje herbaty. Kradzione smakuje lepiej ;)czasami też wyjadam ludziom z talerza. Jednak tylko tym, których naprawdę lubię.
3. Prowadząc samochód śpiewam tak głośno, jak tylko się da. Pewnie dlatego nikt nie chce ze mną jeździć ;)
4.Jestem uzależniona od truskawek - mimo, że mam na nie uczulenie.
5. Gdy mi smutno kupuję buty. Paraduję w nich później po mieszkaniu i nie ma takiego smutku, którego buty nie umiałyby przegonić. Często dzieje się tak, że nigdy w tych butach nie wychodzę poza mieszkanie. Sama świadomość, że są poprawia mi nastrój.
6. Bardzo często uśmiecham się do siebie wspominając coś zabawnego lub miłego. Dziwnie na mnie patrzą ludzie mijani na schodach lub na ulicy. Nie dbam o to.

nie mam blogujących znajomych, których nie dopadła jeszcze ta "gra". Skazana na niepowodzenie zapraszam do wynurzeń :

Krystiana i Viktorię

wstyd mi ....

Brak systematyczności dopada mnie w każdej dziedzinie życia. Tyle razy obiecywałam sobie, że regularnie będę coś tu pisać, bo przecież lubię sobie poczytać z perspektywy czasu stare posty . Obiecywałam sobie, że zacznę się uczyć w styczniu i regularnie będę zaglądać do przepisów, bo przecież egzamin już blisko. Obiecywałam sobie, że regularnie będę odwiedzać moją kosmetyczkę, bo przecież zegar tyka i o cerę trzeba zadbać.

Obiecanki cacanki i chwilowa radość ...

nie będę obiecywać poprawy, bo pewnie skończy się jak zwykle. Zamiast tego w telegraficznym skrócie przedstawię co się działo od weekendu aaaa więc :

* bohaterka tego bloga w wyniku nagłego spotkania z oblodzonym chodnikiem wylądowała w szpitalu. Tomograf nic nie wykazał. Mózgu brak. Tym samym rozwiane zostały wszelkie pogłoski iż Złośnica potrafi myśleć.

* w pracy jak to w pracy - czasem gorzej czasem lepiej ale ciągle do przodu. Złośnica podpisała umowę na 12 miesięcy.

* po upalnej (17 stopni) zimie nastała wczoraj lodowata wiosna ( -2 stopnie) - świat oszalał.

* "stolicowe" mieszkanie Złośnicy znalazło swojego entuzjastę. Z wielkim żalem Złośnica powiedziała mu "żegnaj" i ze łzami w oczach oddaliła się by już tam nigdy nie powrócić.

Generalnie marazm, codzienność, przesilenie wiosennie i wszystkie inne klęski i nieurodzaje wpływają na brak weny i stąd ta cisza .
Wstyd mi.

2008-02-17

Weekend lutowy




Złośnica spędziła ten weekend w miłym towarzystwie i w bardzo interesujących okolicznościach przyrody. Taką zimę zobaczyć w tym roku to jest coś ! - Pomyślała Z wysiadając z samochodu. Śniegu było na tyle dużo, że Zlośnicowóz zakopał się na parkingu przyjemnie. Z minuty na minutę białego puchu było coraz więcej. Padało nawet wtedy gdy całą ekipą siedzieli przy ognisku czekając, aż kiełbaski osiągną oczekiwaną temperaturę. Czekanie to umilali sobie jak umieli, śpiewem, przytulaniem, toastami.Po kiełbaskach i szampanie urodzinowym pewnej damy, towarzystwo przeniosło się przed kominek, gdzie dołączyła kolejna, trzecia już gitara. Nagła cisza, która nastała niespodziewanie, zwiastować mogła tylko jedno - zaczynało świtać. Towarzystwo poległo pod śpiworami, a nad tym aby słońce nie zakłócało ich kamiennego snu czuwały okiennice.Z upływem kolejnych godzin z łóżek wstawały coraz to liczniejsze postaci przypominające ludzi. Ktoś nastawił wodę na kawę, ktoś inny sporządził listę zakupów. Niektórych znaleźć można było skulonych w kącie werandy i delektujących się smakiem porannego papierosa. Dochodziła 12. Dwie bohaterki tego poranka wsiadły w Złośnicowóz, by dowieźć pozostałym niezbędne do dalszej egzystencji produkty. Żeby tradycji stało się zadość na piecu postawiono ogromy gar z wodą, która pod wpływem ciężkiej pracy kolektywu zamieniła się w pyszny ożywczy żurek. To był cud. Zebrani zaczeli coraz bardziej przypominać ludzi i coponiektórzy ośmielili się nawet pobiegać po śniegu i spróbować swoich sił w rozmowie i śpiewie. Tak, to mogło oznaczać tylko jedno. Czas na kolejne biesiadowanie. Niestety siarczysty 25 stopniowy mróz uniemożliwił rozpalenie ogniska. Strawa przygotowana więc musiała być na patelniach, co jak się można było domyślać przyciągnęło większość kolektywu do kuchni. Kuchenne śpiewanie po pewnym czasie przeniosło się do salonu gdzie trwało do białego rana. Właściwie do momentu, gdy rozpoczęły się przygotowania do wyjazdu. Później już tylko pożegnalny kubek żurku, odkopanie zasypanych samochodów, odpalenie upadłych akumulatorów i można było wyjeżdżać.
Żeby oddalić od siebie moment powrotu do domu Złośnica pojechała jeszcze odwiedzić słoWacki sklep i zatrzymała się w dordze powrotnej na pyszny obiad.
Nie zmienia to jednak faktu, że weekend był zdecydowanie za krótki.

Wasze zdrowie weekendowi towarzysze !

Niech służy !

2008-01-28

nie lubię poniedziałków

poniedziałek 28 stycznia 2008r

Bilans strat :

1) godzina 01:30 - nieszczęsliwy zbieg okolicznosci sprawił, że Złosnicowe okulary z hukiem upadly na podłogę. Po wnikliwej analizie stwierdzono ukruszenie i liczne pęknięcia na prawym szkle - koszt naprawy 150 zl

2) godzina 08:30 - roztargniona Złosnica oderwała wycieraczkę od zamarzniętej szyby - koszt wymiany 95 zl

3) godzina 9:45 - obsługując petenta na ladzie Z wbiła sobie zszywkę w palec wywyołując obfite krwawienie i stan przedzawalowy u petenta - koszt : bezcenne

na chwilę obencą Z siedzi wpatrując się tempo w monitor. Trzeba wytrzymać do 17 nienarażając się na dalsze koszta, bo wypłata tego nie udźwignie !

2008-01-16

Mikołaje :)

 


Jeszcze przed swiętami przedstawieni na wyżej zamieszczonej fotce postanowili zrobić pewnej Zołzie za którą, mocno tęsknią specjalny prezent. Co prawda prezent dzięki wspanialej Poczcie Polskiej dotarł już po swiętach, ale przynajmniej Szanowna Redakcja ;) (na zdjęciu) bawiła się wyśmienicie przy jego tworzeniu! Mam nadzieję, że prezent chociaż trochę się podobał (tak tak czekam na słowa uznania od zainteresowaniej :P )
Posted by Picasa

o tym jak nasi siatkarze pięknie grają "w siatkę"

DO Malkontentów Pesymistów i im podobnych.

Szanowni Państwo !

Mam wrażenie, że zapominacie kogo krytykujecie. Czy to mało, że po wielu latach tak daleko zaszli ? Czy to mało, że są wicemistrzami świata ? Rozumiem wasze rozgoryczenie faktem, że Pekin staje się coraz bardziej nieosiągalny. Czasami jednak trzeba się zatrzymać i zobaczyć jak wiele (jak na polski zespół) zostało już zrobione. Wielki szacunek dla tego składu, że i tak trzyma mniej więcej poziom. Wielki szacunek za to, że walczą i wierzą. Doskonale wiecie, że taka już ich specyfika - jak wygrywają to spektakularnie i w pięknym stylu, jak przegrywają to też spektakularnie i zaskakująco. Dbają, żeby kibicie się nie nudzili ot co. Dość tego malkontenctwa i psioczenia, bo POLSKA wygra jeszcze nie jeden mecz !
więc w górę serca !

Amen


ps. pochwalić się czy się nie pochwalić ????




aaaa to się pochwalę .....



dostałam NIESAMOWITY NIESPODZIEWAJKOWY PREZENT !!!!!
oto on :


dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję !!!!!!

Urwi jesteś boski !
(sama nie wierzę, że to napisałam :P )

2008-01-07

2008


Z okazji 2oo8 roku,
życzę wszystkim, którzy tutaj zaglądają,

aby ten raczkujący jeszcze roczek przyniósł Wam wszystko co dobre.
Żeby życie było doprawione odrobiną diabelskiej fantazji i szczyptą anielskiej cierpliwości.
Żeby marzenia się spełniały a uśmiech zadomowił się na Waszych twarzach.
Tego wszystkiego oraz mnóstwa chwil spędzonych w gronie bliskich przyjaciół
życzy
Złoślica


i znów przeminął rok ...

... przeminął nie wiem jak ...

ogólnie rzecz ujmując nie był to zły rok. Złośnica zdobyła wyższe wykształcenie. Nie wydarzyło się nic złego. Stan rodziny pozostaje constans. Żadnych spektakularnych zmian w życiorysie Złośnicy nie odnotowano.

Nuda panie .... ;)

ale za to sylwester był diabelsko udany ;) podobno jaki sylwester taki cały rok , dlatego też Złośnica na tej podstawie wysnuła wnioski, że 2008 rok będzie :

- diabelski
- roztańczony
- roześmiany
- diabelsko smaczny
- Żabio zielony
- pogoda będzie sprzyjać
- no ale niestety nie obędzie się bez ran* ;)


* Złośnicy pewna dama wbiła perfidnie obcas w stopę aaauuaa krew się polała ale Z dzięki przepysznym Zielonym Żabom szybko zapomniała o bólu.