2008-09-30

Bo we mnie jest ....... niedźwiedź

Odezwała się moja niedźwiedzia natura. Rano nie mogę się dobudzić, później pędzę do pracy i czasem się spóźniam. Wracam do domu poluję w kuchni na coś ciepłego i niemal natychmiast zaczynam ziewać. Jeżeli tylko znajdę chwilę by przytulić głowę do poduszki, to zasypiam zanim zamknę oczy. Ciągle snu mi mało i chodzę niedospana. Idzie zima i mój wewnętrzny niedźwiadek dopomina się o zasłużony, długi zimowy sen.
hmmm a może by tak ..... przespać cały weekend ?

człap człap człap

27 września 2008r w Krakowie odbył się Ecco Walkathon. Tak się dziwnie złożyło, że skacowana Złośnica postanowiła zachować się inaczej niż zwykle i zamiast zrezygnować i zostać w ciepłym i niezwykle kuszącym łóżku, zebrała się o okrutnie wczesnej godzinie ( tu ogromne podziękowania dla Budzika :* ) i pozwoliła się zawieźć do Krakowa. Pomimo głośnych okrzyków " nie ma spania " "gadać masz a nie spać " itp. Złośnica całą drogę przespała. Później dała się zaprowadzić na Mały Rynek , wypełniła identyfikator i postawiła X przy organizacji WWF. Gdy dziki tłum ruszył na trasę, Złośnica postanowiła dać im fory i postała jeszcze chwilę na starcie. Jeszcze jedną chwilę. No i może jeszcze jedną. Stałaby pewnie tak nadal gdyby z jego ust nie padło magiczne słowo "idziemy". Ruszyli. Dogonili tłum. Przedarli się do środka. Dalej przemieszczali się z prędkością wręcz niesamowitą. Możnaby przypuszczać, że w żyłach Złośnicy zamiast krwi płynął red bull, jednak to nie red bull a alkohol z dnia poprzedniego dodawał Złośnicy skrzydeł. Na metę 6 km trasy dotarli po niespełna godzinie. Jabłko, woda, papierosek i postanowili zrobić jeszcze jedną rundę. Pierwsze kilometry przeszli zdumiewajaco radośnie. Od czasu do czasu podśpiewując pod nosem. Jednak z każdym kolejnym krokiem było gorzej i gorzej. Tempo drastycznie spadało by później wzrosnąć nadpodziw wysoko. Niespokojny oddech, plączące się nogi i powtarzające się pytanie "daleko jeeeeszcze ? " świadczyły o tym, że Złośnica ma dość. Całe szczęście doczłapała jakoś do mety w czasie niemalże identycznym jak poprzedni, a tymsamym przekazała na WWF 48 zł!
Złośnica jest dumna z siebie . W przyszłym roku zamierza zrobić 3 kółka !
a co !

2008-09-18

remember ! fairies are female.....

A married couple in their early 60s was celebrating their 40th wedding
anniversary in a quiet, romantic little restaurant.
Suddenly, a tiny yet beautiful fairy appeared on their table.
She said, 'For being such an exemplary married couple and for being so
loving to each other all this time, I will grant you each a wish.'
The wife answered, 'Oh, I want to travel around the world with my darling
husband.'
The fairy waved her magic wand and - poof! - two tickets for the Queen Mary
II appeared in her hands.
The husband thought for a moment: 'Well, this is all very romantic, but an
opportunity like this will never come again. I'm sorry my love, but my wish
is to have a wife 30 years younger than me.'
The wife, and the fairy were deeply disappointed, but a wish is a wish.
So the fairy waved her magic wand and poof!...the husband became 92 years
old. The moral of this story: Men who are ungrateful bastards should
remember fairies are female.....

morał tej opowieści nikogo nie dziwi, przecież powszechnie wiadomo, że faceci to dranie a wróżki to kobiety . Jednak zacytowany mężczyznom wywołał burze i nieudolne próby odcinania się . o np takie :

Wallace :
po prostu pech chciał
i trafił na inteligentną wrózkę
co się często nei zdarza ;P

Drań :
dlatego przy wróżkach nie trzeba się odzywać tylko je jebać... i gadać tylko z magami :D

Tym panom się wydawało, że są zabawni ;) a my i tak wiemy swoje a wróżka gdzieś lata nad nimi i wpisuje minusy do kajetu a co !

2008-09-15

zmiany zmiany zmiany

Zmienia nam się pogoda, zmienia się życie Złośnicy więc i wygląd bloga się zmienił .

Podoba się ??


Boski Twórco dziękuję :*

jesień idzie ...

Coraz więcej żółtych liści na drzewach. Coraz więcej liści spada z drzew. Co prawda w ogródku Złośnicy to raczej efekt dynamicznych ruchów paletką do badmingotna pewnego Williama, ale fakt jest faktem - liści na ziemi coraz więcej a temperatura coraz niższa. W związku z zaistniałymi warunkami pogodowymi sezon spotkań domowych należało uznać za otwarty. Impreza otwarciowa udała się wyśmienicie. Było trochę sportu - wspomniany już badmington , było trochę jedzonka, były dobre napitki - winko, rumik, finlandia, były tradycyjne już wyznania i zwierzenia, był też hazard i całe szczęście nie było obiecanego przez Williama striptease`u (dziękujemy!!!). Późnym wieczorem odbył się już bardziej niż tradycyjny spacer Wallace`a. Impreza wypełnia więc założenia imprez jesienno- zimowych i za taką uznać ją należy. Za tydzień kolejna ? pewnie tak :)

ps. jedyne czego zabrakło do wypełnienia tradycji to zdjęcia. Niestety aparat zastrajkował. Pewnie biedak uznał, że tego co się działo nie należy relacjonować nikomu więcej !

Do następnego kochani !

dom wariatów bez opieki czyli Złośnica sama w domu.

Zapakowali samochód rzeczami tak, że już nic więcej nie dałoby się upchnąć. Lodówka, słoiki, komputer, kurtki, swetry, wędki i gumiaki rozpanoszyły się we wnętrzu bądź co bądź obszernego bagażnika. Gdy do całej ferajny dołączyła jeszcze suszarka do grzybów, paletki do badmingtona i ciekłe umilacze deszczowych wieczorów , nie było wyjścia trzeba było złożyć siedzenia. Tak powiększona przestrzeń bagażowa sprostała oczekiwaniom podróżników. Zapakowali jeszcze termos i kanapki, uruchomili urządzenia naprowadzające oraz umożliwiające komunikację i ruszyli. Zadowolona Złośnica w radosnych podskokach pobiegła do domu. Tak szybko jak pobiegła tak szybko musiała wracać bo ... okazało się, że z gadającą głosem Hołowczyca maszynką ciężko jest się rodzicom dogadać (sytuacja powtarza się co wyjazd ). Całe szczęście więcej perturbacji nie zanotowano i rodzice szczęśliwie dojechali do celu podróży. Teraz przez 14 dni będą zbierać grzyby i spacerować po lesie a Złośnica będzie cieszyć się samotnością i ładować bateryjki na powrót gderliwych staruszków.