2009-01-14

Marzenie na dziś

Odizolować się od świata. Zamknąć za sobą drzwi. Zatrzymać zegarki, odciąć się od sieci i telefonu. Tylko ja. Może jeszcze mały pluszak przytulony tak mocno, że miałby problemy z oddychaniem - gdyby żył. Zielony koc, ten ulubiony, cieplutki, który tak fajnie da się zarzucić na głowę i udawać, że mnie nie ma.

" nie ma mnie tu , duch ciało opuścił"



wszystko pięknie ..... tylko skąd ten cholerny smutek ???

2009-01-03

Sylwester


Tak naprawdę w środę rano jeszcze do końca nie byłam przekonana gdzie, jak i z kim spędzę sylwestra.
Wybór okazał się trafiony.
Było rewelacyjnie !
Dziękuję !

ps. Wszelkiej pomyślności i spełnienia marzeń w 2009 roku !
Posted by Picasa

święta, święta i po świętach - czyli o świętach po świętach ;)

Wigilia - moje największe tegoroczne rozczarowanie. Dlaczego ? pewnie dlatego, że dla mnie Wigilia to wieczór niezywkle uroczysty. Staram się włożyć w jego przygotowanie jak najwięcej uwagi. Tym razem podeszliśmy do całej oprawy bardzo minimalistycznie. Szybka kolacja z mniejszą niż zazwyczaj ilością potraw i mniej uroczyście. Ważne jednak było to, że byliśmy razem. Spędziłam ten wieczór w maleńkim gronie najbliższych. Byliśmy w 4 i odrobinę brakowało radosnego śmiechu, który rozbrzmiewał przy stole w latach ubiegłych. Z nowości powiedzieć muszę, że wbrew swoim przekonaniom* zjadłam Karpia ! Smaczny był, ale na drugi kawałek dam się pewnie namówić nie wcześniej jak za rok. Na pasterkę nie dotarłam. Nie było z kim. Rodzice leniwie rozsiedli się w fotelach i powiedzieli kategoryczne NIE !

Boże Narodzenie - w takim samym gronie jak Wigilia. Byłyśmy z mamą na cmentarzu. Chwila zamyślenia i wspomnienia o tym jak to było gdy do stołu siadał dziadek. Mój ukochany dziadek....ehhh smutno :( Byłam też u Mateusza ... to pierwsze święta bez niego. U niego w domu świąt w tym roku nie było. Dzień jak co dzień. Zbyt wiele bólu jeszcze pozostało. Nie minął jeszcze nawet rok :( W kościele jak co roku chrzty. Wśród maluchów była również Aleksandra. Jeżeli to prawda co mówi definicja tego imienia to już współczuję rodzicom. Reszta dnia to karty i telewizor. Tego też jest mi za mało w ciągu roku. Uwielbiam grać z moimi staruszkami. Fakt, generalnie przegrywam, ale sam fakt grania przyprawia mnie o radość wielką .

II dzień Świąt - wyjazdowo u rodziny.
Dopadła mnie choroba. No może przesadzam. Zatoki się odezwały. Z gorączką i wybitnie pociągająca usiadłam przy stole z tłumem ludzi. Taaak tutaj czuć święta. Bartosz zagrał kilka kolęd. Śmiechu i opowieści różnej treści było sporo. Pograłam z kuzynami w grę, której nazwy nawet nie znam. Wypiłam po "kieliszeczku" dobrych trunków domowej roboty, no i te ciasta cioci Krysi! Orgazm spożywczy można rzec !
Fajnie było. Natomiast wieczorem, zgodnie z tradycją mocno po 22, odwiedził mnie sąsiad. Jeden z Irlandzkich "uciekinierów". Nie widzieliśmy się chyba od lutego więc było o czym opowiadać. przypomniały nam się czasy, gdy wychodził ode mnie jak zaczynało świtać. dobrze wiedzieć, że u niego wszystko gra. Rozwija się i robi to co lubi. Niesamowicie mnie to cieszy, bo to strasznie fajny sąsiad jest.

krok po kroku krok po kroczku ..idą święta

Przygotowania do świąt minęły o dziwo w bardzo przyjemnej atmosferze. Spodziewałam się niesamowitej gonitwy po przepełnionych beznadziejnie zagonionymi ludźmi hipermarketach z niekończącą się listą zakupów, którą mama przedyktowała przez telefon w pośpiechu pędząc po inne zakupy. Nic z tych rzeczy ! Tym razem hipermarkety odwiedzałam jedynie w celu zapolowania na już wcześniej upatrzone prezenty. Spokojnie bez większego pośpiechu udało nam się wszystko zgromadzić. Fakt, że nie byłabym sobą jakbym dzień przed wigilią nie dostarczyła rodzinie atrakcji wkładając palce do kontaktu i pozbawiając cały dom prądu, czy też jakbym nie połamała stojaka od choinki, ale to tylko detale sprawiające, że czujemy się normalnie. Razem z mamą przy rozbrzmiewających [zapętlonych] Karpiach Trójkowych [wiem, że niektórzy bardzo je kochają - prawda Bartuś? ] zrobiłyśmy tonę ciasteczek. Bardzo lubię takie chwile. W ciągu roku jest ich zdecydowanie zbyt mało. Nie mogę powiedzieć, że nie było magii zbliżających się świąt w tym roku. Były "karpie", ciasteczka, prezenty od znajomych i przyjaciół, które co roku grzecznie wkładam pod choinkę, by gdy w Wigilię po kolacji dotrę do swojego pokoju otworzyć i cieszyć się nimi. To niesamowite jak zapakowany kawałek czekolady, czy śmieszne skarpetki cieszą leżąc tak sobie pod choinką. Nie chodzi o ich wartość, nie chodzi o ich przydatność, chodzi o fakt, że są dowodem tego, że ktoś pamięta. dopóki są wynikiem sympatii a nie kalkulacji " bo trzeba" sprawiają mi wiele radości. W tym roku przed świętami przyjechali z Anglii i Irlandii "uciekinierzy". Fajnie tak złożyć im życzenia osobiście i przytulić z okazji świąt [strasznie się robię sentymentalna]. Fajnie, że udało mi się z nimi spotkać, bo jednak net to net a żywy ludź, którego uśmiech widzi się "w realu" to zupełnie inna bajka. No i poznałam Zuzę ! Co prawda jeszcze Zuza nie wie jak ciotka wygląda, bo brzuch mamy jej w tym przeszkadza, ale już niedługo, bo w kwietniu będzie mogła się przekonać jaką fajną ciocię ma ! No i będzie tak jak ciocia Baranicą [da popalić rodzicom oj da!]
Już nie mogę się doczekać !