2007-05-18

są są są nareszcie są !!!

yes yes yes - bilety na LŚ przybyły !

Korzystając z okazji chciałam tylko powiedzieć, że kto nie ma niech żałuje, a kto ma to .....

W GÓRĘ SERCA POLSKA WYGRA MECZ !!!
ciuchy gotowe ? gardła gotowe ?



ps. skra bełchatów mistrzem polski ! trzeci raz :-)

za długo i o niczym

Dziwnie tak piratowi spędzać długi weekend na lądzie. Im pirat starszy tym trudniej się wyrwać. Kotwica zobowiązań mocno trzyma dno i nijak nie można odpłynąć. W takich chwilach piratowi pozostają wspomnienia. Bujając się w hamaku dzielnie przywiezionym z gujańskiego lądu, zalewając się winem czerwonym półsłodkim pirat uśmiecha się tajemniczo uciekając myślami tam, gdzie białe żagle, gdzie słońce i słona woda. Chorwacja. Pamięta jakby to było wczoraj, gdy w 7 jednostek przemierzali tajemnicze chorwackie wody terytorialne.Pogoda nie pozwoliła na plażowanie. Mocno wiało, fale wchodziły na pokład. Miny zdradzały komu żołądek podchodzi do gardła a kto wreszcze czuje, że żyje. Nadchodziła noc. W takim wietrze po ciemku nie wejdziemy do obcego portu - to pewne. Pozostało poszukać jakiejś przyjemnej zatoczki, w której uda się przenocować. Raz po raz spadając z fali załoga "świdrocipindraszkix`a " (bo tak właśnie nazywała się bavaria, na której pływała Złośnica) wypatrzyła małą zatoczkę. Niezastanawiając się długo podjęła próby wpłynięcia do dzikiego zakątka. Niestety, wystające z wody skały spowodowały szybką ucieczkę. Następnym razem poszło lepiej. Zatoczka przyjeła wymęczoną bavarię wraz z jej dzielną załogą dość przyjaźnie. Wiatr tu nie grasował więc woda była względnie spokojna. Niestety piaszczyste dno odmówiło współpracy z kotwicą. Wchodzące w zatoczkę fale robiły co chciały z naszą dzielną bavarią. Było już zupełnie ciemno. Bez szans na opuszczenie zatoki. Co robić ? No i tu pojawił się genialny pomysł. Pontonem dzielny załogant popłynął ku skałom by zaplątać w nich kotwicę. Wysoce ryzykowne posunięcie zakończyło się sukcesem i znacznym wzrostem ego dzielnego załoganta. "Swidrocipindraszkix" stał w miarę stabilnie. Nadeszła pora posiłku i wywoływania pozostałych. Nie mieliśmy pojęcia gdzie się podziali. Zajadając się makaronem z konserwą wołaliśmy po kolei wszystkie 6 jednostek. Nikt nie odpowiedział. Zrodziło to znaczny niepokój. Ktoś przecież musi nas słyszeć ? Radio milczało. Założyliśmy, że wszyscy są bezpieczni w porcie i zalewają się młodym winem, jednak wachta miała nasłuchiwać. Emocje sprawiły, że wszyscy posneli błyskawicznie. Z została na wachcie kotwicznej. Siedziała na pokładzie i obserwowała czy obie kotwice dzielnie trzymają. Dawały radę. Wiatr gdzieś poza zatoką huczał złowrogo a ciemności nie rozświetlały nawet gwiazdy. Sen możył niemiłosiernie. Strach jednak trzymał oczy otwarte. Gdy przyszła zmiana Złośnica z zamkniętymi oczami zeszła pod pokład i zaległa w koi. Niestety, wiatr wtargnął do zatoki i jedna kotwica puściła. Postanowili, że jakoś przestoją na jednej do świtu. Trzeba było jednak zwiększyć ilość osób na pokładzie, aby w razie co reagować silnikiem. Z została na kolejne 2 godziny. Zbawczy świt wydawał się bawić z załogą Świdrocipindraszkixa i nadchodził bardzo powoli. Całe szczęście jednak wraz ze świtem wiatr się ugrzecznił i można było spokojnie wypłynąć w dalszą drogę. Zjadając łapczywie resztki makaronu z konserwą szybko opuścili , jak się okazało, niezwykle uroczą zatoczkę.Odezwało się radio. To nasi !!! 2 jachty z naszej floty wypływały właśnie z następnej zatoczki. Nie było jednak wieści z Matrixa i Geriatrixa. Nikt o nich nie słyszał. Płynąc w kierunku kolejnego portu przeznaczenia, zastanawialiśmy się co robić. Godzinę później odezwał się Geriatrix. Stali bezpiecznie wraz z Matrixem w porcie. Ponoć impreza była przednia i na Matrixie brak oznak życia. Wszystko wróciło do normy. Wpływając do portu koszmarnie zmęczeni, cieszyli się jak dzieci.

Gdy opowiadam takie historie ludzie pytają mnie : no i co cię tak ciągnie na żagle ? Czy to adrenalina ? Chęć sprawdzenia samego siebie ? Widoki ? a ja im wtedy odpowiadam, że wszystko po trochu. Żagle zmieniają ludzi. Na rejsach ludzie na codzień biegający w poważnych garniturach biegaja boso po centrum miasta podśpiewując pod nosem. Na rejsach nie ma różnicy wieku. 10 letnia dziewczynka mówi do 70 letniego nobliwego pana " Tadziku". Na rejsach czas liczy się szklankami. Na rejsach problemy są inne. Na rejsach odpoczywam jak nigdzie.