2007-12-27

koncertowo

Byłam na kolejnym koncercie Normalsów i dowiedziałam się , że już w styczniu kolejny koncert . Tym razem 18 stycznia tradycyjnie juz w Mega w Katowicach . Tylko czemu znowu z Comą ?
Ktoś jeszcze ma ochotę się wybrać ? najwyższa pora zapolować na bilety ....

po świętach ...

zadzwonił Złośliwiec oznajmiając, że już 6.00
Zadzwonił budzik oznajmiając, że już 6.10
Zamruczała Szekla i wtedy do Złośnicy dotarło, że już 6.45
- choleraaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa - zerwała się Z z łóżka uświadamiając sobie, że święta na dobre już się skończyły. Błyskawicznie trzasnęła drzwiami od łazienki, do torebki wrzuciła kosmetyki, bo na makijaż nie było już czasu i potykając się na schodach zbiegła na dół. Zegarek wskazywał już 7 a wskazówka pędziła nieubłaganie. Psy dostały jeść, Z zapakowała śniadanie do torebki i wybiegła z domu. Była zadowolona. Udało jej się wyjść gdy wskazówka wskazywała 7.07. Jej zadowolenie ustąpiło miejsca zwątpieniu, gdy zobaczyła w jakim stanie jest Złośnicowóz. Nawet światła miał zamarznięte. Zrezygnowana Z złapała za skrobaczkę i pozbyła się lodu tylko ze strategicznych miejsc. Wsiadła do czołgu ( bo widoczność w Złośnicowozie wskazywała na zmianę kategorii z samochód osobowy na czołg ) i pomknęła przed siebie. Drogę do pracy pokonała dość szybko, przejeżdżając kilkakrotnie na pomarańczowym i paląc przy tym ponad 12l/100km. Opłacało się. Kolejny raz udało się uniknąć spóźnienia. Gdy przyłożyła kartę do czytnika - zegar wskazywał 7.29

2007-12-23

krok po kroku, krok po kroczku ...idą święta

i z tej właśnie okazji ...

Pachnącej lasem choinki,
Na stole wódki i szynki,
Wesołych kolędników,
Podarków bez liku,
Seksu na śniegu,
Mniej życia w biegu!
Dużego Bałwana
I zabawy do rana.

Zdrowych, Wesołych, Wyspanych i Smacznych Świąt

Życzy Wam

Złośnica

2007-12-21

wieści z pracy :)

przychodzi urzędnik Złośnica do lekarza i mówi :

- Panie doktorze jestem chora.
- Co pani dolega ?
- Od 5 dni mam okropny wstręt do pracy. Cóż to może być ?
- Piątek !

nic dodać nic ująć ;)

2007-12-18

Hurra już piątek

Piątek nadszedł niespodziewanie szybko. Nikt go jeszcze nie chciał i każdemu marzyło się jeszcze kilka godzin snu. Nestety budzik był nieubłagany. yyy to znaczy Złośnica była nieubłagana i skutecznie sciągała z łóżek biesiadników dnia poprzedniego. Śniadanie obiecał nam Urwi. Jak obiecał tak zrobił. Nawet smaczne to było zaprzeczyć nie można. Chwilę później siedząc w hali odlotów Złośnica już wiedziała przed oczami duszy swojej zmrożony kufel wypełniony ożywczym ceiderem. Niestety zanim dane jej było rozkoszować się tym pysznym trunkiem, musiała odbyć długą i jakże bolesną podróż samolotem (ojjj głowa bolała ojj ) , niezwykle sympatyczną rozmowę pana S z personelem pokładowym (brawo panie S ) , wnikliwe zwiedzanie lotniskowej toalety ( spokojnie można nadać pannie J pseudonim Niunia Eksploratorka ) . Następnie po krótkiej i radosnej przejażdżce autobusem linii 100 udało się dotrzeć do centrum. Szybkie zwiedzanie okolicy i wreszcie można było uzupełnić brakujące płyny. Towarzystwo rozsiadło się wygodnie w ciemnym, cichym i przytulnym pubie. Bardzo wygodnie się rozsiadło. Zbyt wygodnie. Ich wygodnictwo zaskutkowało koniecznością biegu przez miasto w poszukiwaniu właściwego autobusu. Z do tej pory nie może zrozumieć jak udało im się zdążyć na autobus, który "5 minut wcześniej odjechał". Wszystko to jednak zasługa pana S i jego zdolności odnajdywania właściwej drogi. (brawo) . Dramatyzmu tej sytuacji dodaje fakt, iż był to ostatni autobus tego dnia. Na następny przyszłoby wygodnickim podróżnikom poczekać ponad 6 długich godzin! Niestety podróżnicy nie zdążyli zapoznać się z zawartością edynburskich sklepów co skazywało ich na znaczny ubytek płynów w czasie wielogodzinnej podróży.

weekendowy czwartek

Złośnica przywitała strudzonych ciężką podróżą warszawiaków już na dworcu. Oczywiście jak to mają w zwyczaju spóźnili się ponad 30 minut, jednak nikogo to już nie dziwi. Oni nawet pociągiem muszą się spóźnić, bo przecież inaczej nie byliby sobą. ( pominę milczeniem fakt, że na pociąg też się spóźnili i dopadli go dopiero na następnej stacji narażając biedną niewiastę na samotną podróż ciemnym pociągiem w ciemnym tunelu ). Po przyjeździe radośnie popijając domowej roboty capirinie* ( całe szczęście młotek świetnie się sprawdza w roli kruszarki do lodu ) studiowali plan miasta . Pan S wczuł się w rolę przewodnika i dokładnie punktował co i kiedy należy pozwiedzać. Przy drugiej szklaneczce capirini zamówili bilety autobusowe na trasie Edynburg - Aberdeen. Przy trzeciej skupili się już tylko na tym, że z Urwiego wielki urwis i nie pozwolili mu spać jednocześnie nakazując spożycie niespożytych ilości krupniku. Niestety złamał się, złamał się Urwi i zasnął , czym oficjanie zakończył ten uroczy już poranek.

o weekendzie, który rozpoczął się w środę ...

"Cześć tu Twój ulubiony sąsiad ...co robisz wieczorem ? " brzmiał sms, który wyrwał Złośnicą z błogiego stanu nicnierobienia.
"czekam na Ciebie"
odpisała .

Tak właśnie zaczął się bardzo miły wieczór, który zakończył siępóźną nocą lub też wczesnym rankiem, jak kto woli. Śmiechu , opowieści i miodu było dużo. Bardzo dużo. Fajnie jest jak ulubiony sąsiad przyjeżdża z dalekiego , dzikiego kraju zwanego potocznie Irlandią.

2007-11-18

Nawigacja

Zauważyłam ostatnio, że jazda z nawijka sprawia ogromne problemy .... facetom ! Niesamowite jest to, że ponoć to my kobiety mamy problemy z obslugą tego typu urządzeń. Nic bardziej mylnego. Najpierw mój dadi pogubił się jadąc z Nawijką no bo przecież to niemożliwe, żeby ona miała rację ! Zaraz po tym niechlubnym wydarzeniu kuzyn pobłądził i zaliczył bliskie spotkanie z betonowym słupkiem. Całkiem niedawno znajomy warszawiak zadzwonił w rozpaczy .
- Z jestem gdzieś w okolicach Sosnowca ... ale w zasadzie to nie wiem gdzie jestem... znaczy na rondzie z dużą latarnią po środku .... RATUJ !

no ludzie złoci ... przecież to wystarczy tylko słuchać co miła pani ma nam do powiedzenia i już po kłopocie .Może właśnie w tym problem, że standardowo to głos kobiecy opowiada co i jak, no a kobiecie nie można ufać. No bo jak ufać czemuś co krwawi przez 5 dni w miesiącu i nie zdycha ?

Drodzy panowie ... jeżeli nie ufacie kobietom to może wystarczy zmienić głos lektora na męski i będzie po problemie co ?

2007-11-06

Dlaczego jutro tata obiera ziemniaki ?

Odgłos płynącej strumeniami wody obudził Złośnicę . Ehhh to znowu ta urwana rynna - pomyślała nie otwierając oczu.

kilka godzin później ....
oooo jaka śliczna czerwona zwyżka - pomyślała Złośnica gwałtownie wciskając hamulec. Niewiele myśląc włączyła awaryjne, wyskoczyła z auta i pobiegła machając rękami do panów zamierzających odjechać tą śliczną czerwoną maszyną w nieznanym Złośnicy kierunku.
- Paaaanowie ... paaanowie ... dajcie jakiś namiar na siebie- wysapała Złośnica - bo urwała mi się rynna ...
- Gdzie pani mieszka ?
- 2 ulice dalej
- no to jedziemy

tak oto Złośnica załatwiła męski problem.
Dlatego jutro tata obiera ziemniaki.

Spotkanie po latach dziesięciu

Dziesięć lat od skończenia szkoły podstawowej nastąpiło spotkanie na szczycie. Co prawda była nas tylko połowa, ale i tak spotkanie przerosło nasze oczekiwania. No bo kto by się spodziewał, że ten pokraczny chłopak, który zawsze obrywał od pozostałych teraz jest policjantem, buduje dom i ma wyznaczoną datę ślubu.Kto by pomyślał, że ta całkiem niepozorna ale bardzo uparta dziewczyna rzuci pracę w banku, żeby rozkręcić własną ryzykowną działalność i urodzić dzidziusia. Kto by przypuszczał, że ten pyskaty, pryszczaty opryszek otworzy własną firmę budowlaną w dalekim Londynie i tak wyprzystojnieje ! Wreszcie kto mógłby podejrzewać, że ta zbuntowana wagarowiczka zostanie magistrem prawa ? no pewnie nikt.
Dzieci w klasie mamy sporo. Najstarsza dziewczynka ma 9 lat. Najmłodsze póki co uśmiecha się do rodziców ze zdjęcia USG.Było naprawdę bardzo miło. Czekam na następne takie spotkanie. Mam nadzieję,że szybciej niż za 10 lat.

2007-11-01

pamiętajmy ...

Tłum. Wszędzie tłum. Mohery lekko pochylone prą do przodu wymachując laskami byle szybciej dotrzeć do stoiska z wymyślnymi zniczami. Morze kwiatów, także tych sztucznych zalewa chodniki. Samochody wypełnione zapachem naftaliny, przycisniete jeden do drugiego żałośnie zwisają z krawężników. Naród pędzi. Dopada grobu. Przystraja go kwiatami , zapala znicze. Pędzi dalej. Czy to tak powinno wyglądać ? Czy w tej bieganinie to kolor chryzantem jest najważniejszy ? Mnie osobiście zabrakło dziś czasu , żeby spokojnie posłuchać opowieści o pradziadkach, żeby przypomnieć sobie wszystko co o dziadku pamiętam. Posłuchać opowieści mamy. W poprzednich latach często pojawiałam się na cmentarzach już po zmroku. Wtedy jest tam cicho i spokojnie. Melancholijnie. Wspominkowo. Mistycznie. W tym roku nie dam rady odwiedzić moich zmarłych bliskich po zmroku. Myślę, że mi to wybaczą. Najpierw trzeba zadbać o żywych. Mimo wszystko znajdę dziś czas, żeby pielęgnować ich obraz w mojej głowie. Dopóki żyją w naszej pamięci dopóty tak do końca nie umarli.
Pamiętajmy ...

2007-10-25

blondynka za kierownicą (nie ubliżąjąc nikomu)

na rozweselenie w taki ponury i deszczowy dzień serdecznie polecam :

http://www.chilloutzone.de/files/player.swf?b=10&l=342&u=ILLUMllSOOAvIF%2F%2FP_LxP92A42lCHCHCdCEjEdeAS%2Fc

turlam się ze śmiechu oglądając to już 5 raz !

2007-10-12

nauka poszła w las

Ponad pół roku temu pewna przeurocza dama postanowiła poszerzyć opcje zawarte w modelu Urwi. Standardowo model Urwi zawierał funkcje :
1. jeść
2. spać
3. grać
4. pić

Przeurocza dama, uznała, słusznie zresztą, iż powyższe to zdecydowanie za mało aby osobnik Urwi funkcjonował dobrze w społeczeństwie a do tego jeszcze czasem był przydatny. Poczyniła więc kroki w celu wypracowania funkcji "zmywanie" . Wszystko szło dobrze, do momentu gdy nadszedł czas na zajęcia praktyczne. Gdy tylko Urwi stanął przy zlewie zaraz na ratunek ruszyła ciocia i z przerażeniem w oczach odepchnęła Urwiego od zlewu świergocząc "zostaw zostaw ja pozmywam". Przyczyny jej dziwnego zachowania nie zostały jeszcze odkryte, jednak oczywistym stało się, że funkcja "zmywanie" jeszcze przez długi czas pozostanie nieaktywna.
Przeurocza dama nie dała jednak za wygraną. Kolejna funkcja , jaką postanowiła wprowadzić dostała pseudonim "makijaż". Przez kilka długich miesięcy tłumaczyła Urwiemu na czym ta zabawa polega. Tłumaczyła, że jak kiedyś całkiem przez przypadek lub też pod wpływem napoju bogów zapomni zmyć makijaż przed pójściem spać, to Urwi powinien natychmiast dokonać tej czynności za nią. Opowiadała o kolejności, wacikach , mleczku, toniku etc. Pełna przekonania, że wszystko zostało właściwie zapamiętane postanowiła przejść do części praktycznej. Po spożyciu napoju wiśniowego lekko chwiejąc się na nogach udała się na spoczynek ....
następnego dnia rano :
- Niuniu (zwróciła się dama do Urwiego) dlaczego nie zmyłeś mi makijażu ????
- yyyy no przecież powiedziałaś, że nie trzeba
- ojjj tyle razy Ci tłumaczyłam ....

w ten oto sposób Urwi udowodnił, iż daremne nasze wysiłki drogie panie. Katalog funkcji dostępnych w modelach płci męskiej niestety jest mocno ograniczony.

trzy literki przed nazwiskiem

stało się. 9 października Z obroniła swoją arcytrudną i tworzoną w wielkim bólu pracę magisterską o temacie " sytuacja prawna dziecka poczętego drogą medycznie wspomaganej prokreacji"

ocena z pracy 5
ocena z obrony 5

magister Z jest z siebie dumna jak nie wiem co :)

2007-09-28

...

Dopiero było lato. Mrugnęłam raz i stało się. Jest jesień. Morze liści zasypuje ulice. Żółte i czerwone powoli opadają na szybę samochodu gdy przedzieram się przez zatłoczone miasto.Deszcz liści zapowiadający nieuniknione. To ostatnie takie żywe kolory tego roku. Gdy opadną zrobi się szaro i ciemno. Słońce coraz mniej ochoczo budzi mnie rano, szybciej zasypia. Chyba zmęczone. Zabrałam do domu 3 kasztany. Tata napalił w kominku. Przeprosiłam się z ciepłym kocem i skarpetami. Jakąś dziwną melancholię czuć w powietrzu.
Boję się mrugać .
Nie chcę zimy .

2007-09-18

ku pamięci

Sobotni wieczór Złośnica spędzała w miłym toawrzystwie. Podczas jednej z jakże pasjonujących rozgrywek bilarda pochwaliła umiejętności męża koleżanki. Jakież było Złośnicy zmieszanie gdy na twarzy owej kobiety pojawiło się zdziwienie a z jej ust padły słowa :
- Dlaczego mówisz o nim mój mąż ?

Złośnica przez chwilę się zastanowiła czy na prawdę była obecna na ich ślubie, czy jej się to tylko śniło. No ale nie ... jednak to wszystko się wydarzyło. 11 sierpnia 2007r (a więc ponad miesiąc przed owym zaskakującym pytaniem) w Urzedzie Stanu Cywilnego w Chrzanowie Anna i Tomasz powiedzieli sobie "tak"
dla przypomnienia. Aniu to jest Twój mąż :




Wszystkiego najlepszego kochani !

2007-09-11

orientacja w terenie czyli jak sobie radzić z jej brakiem

Złośnica i jej piżamka w misie zostały po miłym grillu na noc w zupełnie obcym sobie domu. Domu pełnym schodów i masy jednakowych drzwi. Gospodarz pokazał wprawnym ruchem przewodnika :tu śpisz a tu jest łazienka. Uradowana, że wie już wszystko czego jej w danej chwili potrzeba, zniknęła za drzwiami łazienki. Po chwili świeża i pachnąca dziarsko wyszła na schody. Dobiegł ją głos gospodarza - Złośnico trafisz ? Jaaasne - odpowiedziała . Po 10 sec zrozumiała jednak, że totalnie nie wie gdzie ma iść . Drzwi wszystkie wyglądały jednakowo, schody lekko zaczęły się kołysać ( a może wcześniej też się kołysały tylko tego nie zauważyła ? ) poczuła na sobie wrogie spojrzenia klamek rzucające wyzwanie "otwórz mnie". Szybciutko wbiegła 3 schody do góry , ale po gospodarzu nie było już śladu. Cóż- pomyślała - trzeba stawić czoła przeciwnościom. Nie wiadomo czy to wynik przebłysku geniuszu , czy też wyostrzona 
spostrzegawczość spowodowana spożyciem dużej ilości wiśniówki marki 
Soplica, ale Złośnica wpadła na przebiegły plan. Postanowiła rozpoznać właściwe 
pomieszczenie nie poprzez przywołanie obrazu odpowiednich drzwi , lecz poprzez wytężenie słuchu. Szybko wpadła na trop odpowiednich drzwi ponieważ w domu panowała cisza,a dźwięk którego szukała był donośny i nieprzerwany. Gdy otwierała drzwi była już całkowicie pewna, że to tutaj. 
Chrapania Urwiego nie można pomylić z niczym innym!  Asia ma naprawdę twardy sen. 
Biedaczka musi to znosić co wieczór .

łakocie i witaminy

Czy ktoś mi może wytłumaczyć dlaczego w 90 g opakowaniu nimm2 są tylko 2 pomarańczowe cukierki a reszta to cytrynowe ????

ps. pomarańczowe to moje ulubione :/

2007-09-06

Wielkie sprzątanie - dzień drugi

Skład ekipy sprzątającej uległ pewnym modyfikacjom. Dziś nie było już ani Moniki ani Myszki, natomiast pojawił się pogromca okien znany niektórym jako Pan śliwek.Wspomniany osobnik doskonale odnalazł się w swej roli. Dzielnie taszczył kartony wypchane po brzegi reliktami przeszłości mającymi jednakowoż pewną wartość użytkową. Zapakował Złośnicowóz po brzegi, dołożył trochę do dzielnego Pandura i wyruszyliśmy na pole bitwy zwane potocznie mieszkaniem odzyskanym. Na miejscu po wypakowaniu opasłych kartonów nastąpił podział pracy. Ayra zabrała się za niewdzięczne pranie dywanów, Złośnica za rozpakowywanie kartonów, w tym oczywiście szkła , a Pan Śliwka został podstępnie przydzielony do okien. Dzielnie pracując dotrwaliśmy do przerwy na obiad. Zacny obiad. Obiad tak pyszny, że aż nie chciało się wracać do obowiązków. Ponownie zapakowaliśmy Karawan (znany niektórym jako Złośnicowóz), tym razem wypożyczoną ławą, do Pandura dorzuciliśmy mopa i wzmocnieni o osobę Taty Ayry pomkneliśmy walczyć dalej. Nastąpił sprawiedliwy podział obowiązków. Panowie zostali pracować, a my pojechałyśmy na zakupy. Niestety wróciłyśmy bez upatrzonej pomarańczowej kanapy. Żeby jednak nie było smutno, w ramach prezentu na nowe mieszkanie Ayra dostała żabę. Proszę państwa oto żaba :

podsumowanie prac :
- przewieziono kilka ciężkich karotnów i wieszaków z ciuchami;
- okna w pokoju umyto rewelacyjnie;
- swiatło działa;
- wprowadziła się żaba;
- zabito kolejne rodziny karaluchowatych;
- łóżko młodego i kawałek dywanu wyprano.


strat nie stwierdzono ;)

2007-09-05

Wielkie sprzątanie - dzień pierwszy

W ramach pomocy koleżeńskiej silna grupa ruszyła pomagać w odgruzowywaniu mieszkania cudownie odzyskanego.
dzień pierwszy :
ekipa mocno żeńska peplając o pierdołach złapała za szmaty i ruszyła do boju z wszędobylskim kurzem i brudem. Przy okazji stwierdzono, że :
- Złośnica idealnie nadaje się do czyszczenia białych rurek;
- Złośnicy nie należy podawać kawy bo jej palma odbija;
- Myszę należy chronić przed pracą na wysokościach;
- Mysza nawet jak zasypia, to nie marudzi - grzeczna dziewczynka;
- Ayra nadużywa słów "nie wiem" i "obojętne";
- Ayra nie lubi myć okien;
- Monika nie lubi myć okien mimo iż udaje, że tak nie jest;
- Monika krzyczy na dzieci i jest z siebie dumna;

straty :
- zlamany kij od mopa;
- zdewastowane paznokcie Złośnicy;
- zalana łazienka sąsiada;

efekt pracy :
- wyniesiono 15 kg złomu;
- unicestwiono dwie liczne rodziny karaluchów;
- wymyto wstępnie okna, meble lazienkę i ubikację;
- wyrwano żaluzje bez użycia srubokręta;

taka była imprezka !!!
c.d.n.

2007-08-30

UWAGA na eLke w Piekarach

Ostatnio na głównej drodze przed bazyliką w Piekarach Śląskich z piskiem opon ruszuła urocza kursantka, a instruktor na to:

-no żesz kurwa mać.... że też zmuszasz mnie do przeklinania przed świętym miejscem !


Aniu informuj kiedy wyjeżdzasz na drogę ;)

nie ma mowy

Wiem, wiem czego chcesz,
lecz nic nie zdarzy się, no cóż...
Ty jesteś tam, a ja tu
w dwóch światach, wszystko ok.
Wiem, kochasz mnie,
nic tylko znowu spotkać się
na dobre i na złe.
Spróbować jeszcze raz...

Zapomnieć – nie ma mowy,
Być razem – nie ma mowy,
Wyrzucić – nie da rady, bo w sercu Ciebie mam....*

No i stało się. Odezwał się drań i wszystko odżyło. Głupia myślałam, że to już za mną, że pff świetnie sobie daję radę. Wystarczyło kilka miłych słów, wystarczyło jego "tęsknię" żebym znowu poczuła falę napływających uczuć. Radość, że tęskni, nadzieję, że może jeszcze nie wszystko stracone i smutek, bo dobrze wiem, że nic z tego. Świat jest pokręcony. Ja jestem pokręcona. Tak naprawdę dopiero teraz pierwszy raz zupełnie szczerze z nim rozmawiałam. Ehh za późno to wszystko.


ps. nadzieja chyba jest kotem ... nie da się jej zabić.... zawsze spada na cztery łapy. ehhh



*fragment piosenki Nie ma mowy - Normalsi


2007-08-23

odkrycie roku

- Laptop firmowy nie działa - bez zbędnych ceregieli zadzwieczał głos mamy w słuchawce.
- To znaczy?
- Nooo poprostu nie włącza się. Działał i nie działa.
- Spokojnie po kolei ... wyskoczył jakiś komunikat zanim się wyłączył? naciskałyście coś ? jakieś wskazówki ?
- Oj mowie przecież.... naciskam guzik i nic.
- Mamo ..- nieśmiało zaczęła złośnica, aby mamy nie urazić - a może poprostu rozładowała się bateria ?
- No co ty nie rób ze mnie głupszej niż jestem ... przyjedź i zrób coś ....
- Mamo sprawdź proszę, czy zasilacz jest właczony
- Nie denerwuj mnie tylko przyjedź ....

Z wpakowała się w zlosnicowóz. Obrała kurs na miejsce pracy swojej rodzicielki. Mniej wiecej w polowie drogi zadzwonil telefon

- juzż nie musisz przyjeżdżać bo naprawiłam ...
- tzn co zrobiłaś ?
- włożyłam wtyczkę od zasilacza do kontaktu


odkrycie roku ... każdy zasilacz ma 2 końce ...

2007-08-21

Męskie rozmowy




występują :
Jan lat 4 (przystojniak ze zdjęcia)
Tata Jana lat więcej jak 4 ;)

Jan: Tato ja wiem co to znaczy zrobic loda!
Tata z przerazeniem : co??
Jan : No wiesz to jest jak sie bierze calego pisora do buzi
Tacie oczka wyszly z orbit a Jan z duma w glosie : wiessz Fabian mi to w tajemnicy powiedział

a MEN chce licealistów uczyć co to prezerwatywa .
rotfl

konserwator powierzchni płaskich

on 10:29:14
właśnie omiatam całą halę miotłą
on 10:36:41
jeszcze 1/3 hali i dostaje awans
on 10:37:00
na mopa

on = człowiek po studiach.
pozostaje tylko trzymać kciuki i życzyć szybkiego awansu.

2007-08-20

Rudy pechowiec

dryyyń dryyyyń - odezwał się telefon wyrywając Złośnicę z zamyślenia.
- własnie miałam wypadek ...- bez zbędnych ogródek przywitała się mama. Złośnicy stan można określić jako stan przedzawałowy.
- wjechałam pod tramwaj ... - kontynuowała mama, a Złośnicy stan zmienił się na bardzo przedzawałowy
-...ale żyję - dodała po chwili, tak jakby fakt, że rozmawia na to nie wskazywał.

- Maaaamo - wyksztusiła Złośnica - nic Ci nie jest ?
- no przecież mówię, że nie ...ale rudy oberwał .

jak mawiał Kłapouchy -" bo wypadek to dziwna rzecz, nigdy go nie ma zanim się wydarzy "

2007-08-09

Złośliwość rzeczy martwych.

W Złośnicy domu już tak jest, że gdy pojawia się coś nowego, to stare sprzęty ogłaszają bunt. Zaczęło się od auta. Zaraz po tym jak Złośnicowóz zamieszkał na podjeździe samochód taty się unieruchomił . Kilka dni później w domu rozpoczął się remont. Im więcej ścian uzyskało nowy design, tym atmosfera wśród sprzętów stawała się gęstrza. W momencie gdy w domu pojawiła się całkiem nowa szafa rozpoczął się strajk. Zaczęła zamrażalka. Rozmroziła się nagle i przestała pracować.W środku nocy Złośnica przewiozła to co dało się jeszcze uratować.W odpowiedzi na taką niesubordynację sprowadzono fachowca oraz kupiono zmywarkę. Następnego dnia telewizor zamiast mówić zaczął szeptać a zaraz za nim zbuntowała się łazienka próbując się utopić. Telewizor został potraktowany pięścią a łazienka otrzymała nową wannę, sedes, umywalkę i meble. Dom nie pozostał dłużny - od wczoraj nie ma ciepłej wody - piec wziął sobie wolne. Walka trwa. Złośnica wraz z rodziną nie daje za wygraną. Niedługo pojawią się dwie nowe komody. Jak wtedy zareaguje dom ? Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nie zbuntuje się portfel ;)

spotkanie po latach

Około godziny 23 do drzwi Złośnicy zapukał sąsiad. Dawnym zwyczajem rozsiedli się wygodnie i popijając martini z wodą rozmawiali o wszystkim i o niczym. Sąsiad wyszedł o 3. Wspominali jak to kiedyś kiedyś spędzali tak razem przynajmniej jeden wieczór w tygodniu. Wspominali wspólnych znajomych. Śmiali się serdecznie z totalnie błachych spraw. Głupio się przyznać ale Złośnicy tęskniło się za takimi spotkaniami. Teraz naładowała baterie na następnych kilkanaście miesięcy. Ma nadzieję, że uda im się powtórzyć taki wieczór gdy sąsiad przyjedzie kolejny raz z dalekiej Irlandii. Po tym spotkaniu Złośnica uświadomiła sobie, że już za kilka dni wyjedzie kolejna bliska jej osoba. Wsiądzie w samochód ze swoim małżonkiem i zabierając zapas pościeli i ręczników wyjedzie w kierunku Wysp Brytyjskich. Pusto tu będzie bez niej i smutno. Złośnicy bardzo brakować będzie tych 5 minutowych rozmów telefonicznych wykonywanych tylko po to żeby ponarzekać na szefową, wieczorów sióstr i wypadów na piwo. Złośnica zrobiła się bardzo sentymentalna ostatnimi czasy.

ehh już tęsknię za tą @ ... nic na to nie poradzę :(

Powiedzieli sobie tak



W sobotę 4 sierpnia 2007 moja przyjaciółka została żoną. Stało się. Ślub był piękny a wesele wyjątkowo udane. Kilka wpadek dodało mu tylko pieprzyku. Zabawa trwała do bladego świtu a im bliżej było końca tym lepiej się bawiliśmy. Zabawy nie byli w stanie mi zepsuć ani pijany towarzysz ani pijana koleżanka - taka była impreza!

Sławek

Sławek.
Sławek to nie tylko imię.
Sławek to hasło klucz bez pudła wywołujące uśmiech na twarzach 11 kobiet, które miały okazję zobaczyć co SŁAWEK potrafi.
Sławek i wszystko jasne :)




Gizmo co wtedy czułaś ? ;)

Sławek uświetniał swoją osobą wieczór panieński Gizmo. Zabawa była rewelacyjna. Kto nie był niech żałuje. Dobra muzyka, dobre jedzenie i .... Sławek .... czego chcieć wiecej ?

Złośnica ma brata

Na okres kilku tygodni do domu Złośnicy wprowadził się kuzyn. Pomaga przy remoncie i okopuje się przed rozpoczęciem studiów. Złośnica ma z tego powodu same korzyści. Jest z kim zdegustować czy cytrynówka się aby nie zepsuła, jest kogo poprosić aby odebrał po piwku, jest z kim film pooglądać. Fajnie jest mieć brata.

Siatkówkowa gorączka


Siatkówka uzależnia.Kilka dni przed meczem telefon nie przestawał dzwonić. Tekst był  jeden :

- Błagam powiedz, że masz jeszcze bilety !!!

Oficjalnie ogłaszam zapisy. Bilety zamawiam w lutym. ile tym razem ?

ps. lista obejmuje w tej chwili 22 osoby ... więcej jak 30 nie zamówię ;)
ps2. Zasada wciąż obowiązuje ta sama - osoby bez odpowiedniego przebrania nie dostaną biletu ;) Przebrać należy się mniej więcej tak :


Finały LŚ

Złośnicy ledwo udało się zdobyć bilety. Kupowała je partiami. Czas przeznaczony na jedną transakcję pozwalał jedynie na kupienie biletów na jeden mecz. Obciążenie serwera i powoli przesuwająca się kolejka znacznie podnosiły adrenalinę. Z ustawiła się w kolejce o godzinie 14 gdy rozpoczęła dyżur u babci. O 17 gdy dyżur się kończył była 250 w kolejce. Z działającym laptopem pojechała do domu. Sąsiedzi dziwnie na nią patrzyli, gdy wysiadając z samochodu szła z otwartym laptopem i pod nosem odmawiała modły aby internet się nie rozłączył. Dwie godziny później, gdy trzeba było wyjść na umówione spotkanie Złośnica wciąż stała w kolejce. Nie poddam się , nie poddam - mruczała pod nosem ponownie zbliżając się z laptopem do samochodu. Jechała na spotkanie nerowo spoglądając co parę chwil na przesuwającą się kolejkę. Gdy ruszyła ze świateł była już 3 w kolejce. Zrozumiała, że nie zdąrzy dojechać na miejsce spotkania. Niewiele myśląc ( bo o myslenie Złośnicy posądzić nie można) zjechała na pobocze. Wielkia była jej radość gdy system bez przeszkód przyjął jej rezerwację na kolejne mecze. Nie ważne, że dziwnie wyglądała z komputerem na kolanach ciesząc się jak dziecko, nie ważne, że spóźniła się na spotkanie ... najważniejsze było to, że na żywo zobaczy wszystkie mecze rundy finałowej!

2007-06-09

* * *

wstep :
Chyba powinnam się wytłumaczyć z mojej dlugiej nieobecności, jednak nie bardzo wiem jak, więc poprostu trochę poopowiadam co u mnie.

rozdział pierwszy : praca magisterska

Ruszyła maszyna po szynach ospale - zdanie po zdaniu w wielkich bólach, ale powstaje moje dzieło życia. Promotor jest zadowolony z efektu mojej katorżniczej pracy i grozi, że termin obrony ustali mi przed 15 lipca . Przerażająca wizja. Najbardziej przeraża fakt, że ....

rozdział drugi : w górę serca

... wielkimi krokami zbliżają się tak bardzo wyczekiwane przeze mnie mecze. 29 i 30 czerwca Polska zagra z Bulgaria a nastepnie w dniach 11-15 lipca rozegrane zostaną finały LŚ . Oczywiście z poświęceniem życia walczyłam o bilety i nie może mnie na tych meczach zabraknąć. No i jak się uczyć gdy chłopaki walczą o zwycięstwo no jak ? kolejnym mocno rozpraszającym elementem jest ....

rozdział trzeci : spotkanie forumowe

...planowany na weekend 6-8 lipca wyjazd do Wilkowic. zapowiada się wyjątkowo udane ludzko-psie spotkanie zakrapiane alkoholem z najwyższej półki (tata wysoko chowa cytrynówkę ). Ważne w tym wyjeździe jest to, że zaplanowana jest obowiązkowa śmiechoterapia, której to tak bardzo mi potrzeba ze względu na to, że ....

rozdział czwarty : rodzina tylko na zdjęciach

im dłużej przebywam na tym podłym świecie tym bardziej mnie ludzie zadziwiają. OStatnimi czasy okazało się, że pieniądze nie tylko nie dają szczęścia ale wręcz przynoszą nieszczęście. Stwierdzenie, że mamę można wymienić na pieniądze a siostrę zmieszać z błotem i sponiewierać ze zwykłej zazdrości wydawało mi się zawsze stwierdzeniem wyciętym z kiepskiego horroru. Niestety, życie pokazało, że z rodziną najlepiej na zdjęciach się wychodzi. To smutne i bardzo bolesne , do tego wszystkiego ....

rozdział piąty : sinusoida

...babcia przez swój wypadek stała się bardzo absorbująca i trzeba się nią opiekować 24h. Bywa różnie. Czasem miło się rozmawia o przeszłości i wtedy czuję się przy niej tak dobrze, jak wtedy gdy byłam dzieckiem i bawiłyśmy się guzikami. Czasem niestety są słabsze dni i po kilku godzinach u niej wychodzę zmasakrowana. wsiadam wtedy w ...

rozdział szósty : złośnicowóz

...nowe moje najkochańsze auteczko i jadę do domu odpocząć. Starość panu Bogu nie wyszła, a moja psychika średnio daje sobie z tym radę . Dlatego też ...

podsumowanie :

...mam nadzieję , że bez większego uszczerbku na nerwach mojego taty, który bardzo się przejmuje brakiem trzech magicznych literek przed moim nazwiskiem, uda mi się ustalić termin obrony na wrzesień. Jednocześnie zaczerpnę śmiechoterapii obejrzę mecze i poprawię sobie w ten sposób nastrój. Długo już w taki sposób nie pociągnę.

2007-06-03

dyskretny znak

Po długim oczekiwaniu i wielu słownych potyczkach wreszcie się doczekała. Dadi przyniósł do domu fakturę za jej wymarzone autko. Wypisali przelew. Zadzwonił Dadiego telefon:

- Dzień dobry tu twój bank, czy chcesz wyslac przelew na kwote xxx ?
- Nie chce , kobiety mi kazały

wyobraźcie sobie teraz konsternacje pana z obsługi klienta

- yyy znaczy ktoś pana przymusił ? proszę dać mi jakiś dyskretny znak to anuluję tę transakcję ...

2007-05-18

są są są nareszcie są !!!

yes yes yes - bilety na LŚ przybyły !

Korzystając z okazji chciałam tylko powiedzieć, że kto nie ma niech żałuje, a kto ma to .....

W GÓRĘ SERCA POLSKA WYGRA MECZ !!!
ciuchy gotowe ? gardła gotowe ?



ps. skra bełchatów mistrzem polski ! trzeci raz :-)

za długo i o niczym

Dziwnie tak piratowi spędzać długi weekend na lądzie. Im pirat starszy tym trudniej się wyrwać. Kotwica zobowiązań mocno trzyma dno i nijak nie można odpłynąć. W takich chwilach piratowi pozostają wspomnienia. Bujając się w hamaku dzielnie przywiezionym z gujańskiego lądu, zalewając się winem czerwonym półsłodkim pirat uśmiecha się tajemniczo uciekając myślami tam, gdzie białe żagle, gdzie słońce i słona woda. Chorwacja. Pamięta jakby to było wczoraj, gdy w 7 jednostek przemierzali tajemnicze chorwackie wody terytorialne.Pogoda nie pozwoliła na plażowanie. Mocno wiało, fale wchodziły na pokład. Miny zdradzały komu żołądek podchodzi do gardła a kto wreszcze czuje, że żyje. Nadchodziła noc. W takim wietrze po ciemku nie wejdziemy do obcego portu - to pewne. Pozostało poszukać jakiejś przyjemnej zatoczki, w której uda się przenocować. Raz po raz spadając z fali załoga "świdrocipindraszkix`a " (bo tak właśnie nazywała się bavaria, na której pływała Złośnica) wypatrzyła małą zatoczkę. Niezastanawiając się długo podjęła próby wpłynięcia do dzikiego zakątka. Niestety, wystające z wody skały spowodowały szybką ucieczkę. Następnym razem poszło lepiej. Zatoczka przyjeła wymęczoną bavarię wraz z jej dzielną załogą dość przyjaźnie. Wiatr tu nie grasował więc woda była względnie spokojna. Niestety piaszczyste dno odmówiło współpracy z kotwicą. Wchodzące w zatoczkę fale robiły co chciały z naszą dzielną bavarią. Było już zupełnie ciemno. Bez szans na opuszczenie zatoki. Co robić ? No i tu pojawił się genialny pomysł. Pontonem dzielny załogant popłynął ku skałom by zaplątać w nich kotwicę. Wysoce ryzykowne posunięcie zakończyło się sukcesem i znacznym wzrostem ego dzielnego załoganta. "Swidrocipindraszkix" stał w miarę stabilnie. Nadeszła pora posiłku i wywoływania pozostałych. Nie mieliśmy pojęcia gdzie się podziali. Zajadając się makaronem z konserwą wołaliśmy po kolei wszystkie 6 jednostek. Nikt nie odpowiedział. Zrodziło to znaczny niepokój. Ktoś przecież musi nas słyszeć ? Radio milczało. Założyliśmy, że wszyscy są bezpieczni w porcie i zalewają się młodym winem, jednak wachta miała nasłuchiwać. Emocje sprawiły, że wszyscy posneli błyskawicznie. Z została na wachcie kotwicznej. Siedziała na pokładzie i obserwowała czy obie kotwice dzielnie trzymają. Dawały radę. Wiatr gdzieś poza zatoką huczał złowrogo a ciemności nie rozświetlały nawet gwiazdy. Sen możył niemiłosiernie. Strach jednak trzymał oczy otwarte. Gdy przyszła zmiana Złośnica z zamkniętymi oczami zeszła pod pokład i zaległa w koi. Niestety, wiatr wtargnął do zatoki i jedna kotwica puściła. Postanowili, że jakoś przestoją na jednej do świtu. Trzeba było jednak zwiększyć ilość osób na pokładzie, aby w razie co reagować silnikiem. Z została na kolejne 2 godziny. Zbawczy świt wydawał się bawić z załogą Świdrocipindraszkixa i nadchodził bardzo powoli. Całe szczęście jednak wraz ze świtem wiatr się ugrzecznił i można było spokojnie wypłynąć w dalszą drogę. Zjadając łapczywie resztki makaronu z konserwą szybko opuścili , jak się okazało, niezwykle uroczą zatoczkę.Odezwało się radio. To nasi !!! 2 jachty z naszej floty wypływały właśnie z następnej zatoczki. Nie było jednak wieści z Matrixa i Geriatrixa. Nikt o nich nie słyszał. Płynąc w kierunku kolejnego portu przeznaczenia, zastanawialiśmy się co robić. Godzinę później odezwał się Geriatrix. Stali bezpiecznie wraz z Matrixem w porcie. Ponoć impreza była przednia i na Matrixie brak oznak życia. Wszystko wróciło do normy. Wpływając do portu koszmarnie zmęczeni, cieszyli się jak dzieci.

Gdy opowiadam takie historie ludzie pytają mnie : no i co cię tak ciągnie na żagle ? Czy to adrenalina ? Chęć sprawdzenia samego siebie ? Widoki ? a ja im wtedy odpowiadam, że wszystko po trochu. Żagle zmieniają ludzi. Na rejsach ludzie na codzień biegający w poważnych garniturach biegaja boso po centrum miasta podśpiewując pod nosem. Na rejsach nie ma różnicy wieku. 10 letnia dziewczynka mówi do 70 letniego nobliwego pana " Tadziku". Na rejsach czas liczy się szklankami. Na rejsach problemy są inne. Na rejsach odpoczywam jak nigdzie.

2007-04-23

odliczanie

już za parę dni Złośnica zostanie słomianą sierotą. Rodzice wyjeżdzają i zostawiają ją zupełnie samą na calutki tydzień. Szczęście Złośnicy nie ma granic. Z otworzy sezon hamakowy , zrobi sobie drinka, weźmie książkę i będzie robić NIC. Tego jej trzeba.


Ktoś ma ochotę porobić NIC ze Złośnicą ? adres znacie :)

Awantura o nic - czyli kuk też miewa PMS

24 grudnia. Wachta kambuzowa - Bartków dwóch. Przygtowania do wigili trwają. Kuk z wielkim przejęciem wręcza nieszczęśnikom warzywa z dyspozycją :
- umyć, pokroić w kostkę i pół do jednej miski, pół do drugiej

powiedział i poszedł na piwo, lekko podirytowany bo trzeźwy.
Zamiast iść z nim panowie dzielnie wzieli się do pracy. Pokroili, wrzucili do misek i ... wymieszali.
Kuk po powrocie dostał szału. Dawno nikt go tak wściekłego nie widział. Darł się, wyzywał, rzucał tym co mu w ręce wpadło.Miska ze starannie pokrojonymi warzywami poleciała do śmieci. Zaniepokojona Złośnica wpadła do kambuza ratować ofiary kukowej agresji. Usiłowała się dowiedzieć jakąż to straszliwą zbrodnię popełniło tych dwóch nieszczęśników. Bezskutecznie. Po 10 minutowym wybuchu agresji kuk lekko ugłaskany kolejnym piwkiem wydusił z siebie :

- bo widzisz ... bo to miała być sałatka .... warstwowa


no i niech mi tylko ktoś powie, że to kobiety robią awantury o nic !

dobre rady zawsze w cenie

Kołysząc się na falach w kierunku Zielonego Przylądka załoga wymieniała się tonami dobrych rad. Im bliżej lądu tym rad było więcej.
- nie korzystać z toalety innej niż na Chopinie
- nie pić kawy, herbaty, ani niczego z lodem (bo wodę pewnie mają inną i z jakimiś bakteriami)
- nie spacerować samemu po zmierzchu
- białe kobiety są tutaj zjadane na śniadanie
- a biali mężczyźni na obiad ( ;-) )
- nie rozmawiać z tubylcami ...

wszyscy przytakiwali sobie i powtarzali rady niczym głuchy telefon. Panika wśród mniej odpornych rosła.
Dziwnym trafem amnezja ogarnęła wszystkich gdy tylko suchą stopą staneli na zielonym tylko z nazwy lądzie. No może prawie wszystkich.
"nie rozchodźcie się" "dokąd idziecie ?? " "jak ja mam was pilnować jak łazicie jak święte krowy ?" "nie uśmiechaj się do niego' " nie rób zdjęć temu dziecku" "nie rozmawiaj z nim " - takie i im podobne zdania wypadały z ust pana B jak pociski z karabinu maszynowego. Im bardziej biedak się przejmował, tym bardziej towarzyszące mu kobiety rozpełzały się po stolicy zielonego przylądka. Jego chmurnego oblicza nie zdołało złagodzić nawet zimne piwo, pite prosto z butelki (sic!) . Dopiero Capirinia sztuk 2 z ogromną ilością kruszonego lodu sprawiła, że amnezja dopadła i jego ... uffff

za zakrętem stali ....

Wracała ze szpitala. Czas był dla niej dziś mało łaskawy. Wskazówki zegarka poruszały się jak po wypiciu 3 red bulli. Cyk cyk cyk - kolejne minuty uciekały a ona wciąż była daleko od domu. Tymczasem goście głodni zaczynali się niepokoić. Pora obiadowa już dawno minęła a im nie wypadało zasiąść do stołu bez pani domu. Przycisnęła gaz. Zignorowała znak "stop" i nagle jej oczom ukazał się radiowóz. Przez krótką chwilę miała nadzieję, że jej nie zatrzymają. Bardzo się pomyliła. Z piskiem zatrzymała się zaraz za zaparkowanym niebieskim polonezem. Panowie miło poprosili o dokumenty. No i właśnie w tym momencie rozpoczęła się prawdziwa polka galopka. Przegrzebała całą torebkę (przecież specjalnie kupiła ją taką małą, żeby łatwo w niej odnajdywać to czego akurat potrzebuje) ....

- nie mam
- jak to pani nie ma ?
- nooo nie mam widocznie zostały w domu
- a prawo jazdy pani chociaż ma
- nie mam już mówiłam
- WCALE ? - policjant wydawał się nieco rozbawiony całą sytuacją ...
- niee noo tak w ogóle to mam ... tylko nie wiem gdzie
- no to jedziemy na komendę
-paaaaanowiemamawszpitaluteściowaczekanaobiadwdomujestemjuż
bardzospóźnionaajeszczemuszępojechaćdoaptekipolekidlamamusi
mamjuzdosczlitujciesiębardzowasproszę - z jej ust wydobył się słowotok o średnio zrozumiałej treści.

Całe szczęście byli to wyrozumiali policjanci i po słowie "teściowa" doskonale wczuli się w sytuację.Podziękowała i grzecznie odjechała. Zatrzymała się jednak za następnym zakrętem mocno zaniepokojona brakiem prawa jazdy. Dowód mógł zostać w domu - to się nawet często zdarza, ale prawko ?? włożyła rękę do torebki i pierwsze co wyciągnęła to dowód rejestracyjny ... następne było prawo jazdy.


Głupio byłoby dostać mandat za brak dokumentów posiadając je przy sobie, nie ?

relacja z podróży part V

dokąd Ci ludzie tak biegną ? Na kogo tak trąbią ? Boli mnie głowa - dawno tu nie byłam.

relacja z podróży part IV

Warszawa wciąż się zmienia......

....Niezmiennie pozostaje jednak wciąż tak samo brzydka.

relacja z podróży part III

Na dworcu wschodnim spotkałam znajomego. Z wypchanym workiem żeglarskim i uśmiechem na twarzy czekał na pociąg do Berlina. Tam wsiada w samolot i leci ku nowej przygodzie.


Żeglarze mają niespokojne dusze.

relacja z podróży part II

kompania reprezentacyjna sił powietrznych - robi wrażenie.

relacja z podróży czyli ...

...jak 4 rezerwistów terroryzowało wagon.

poniedziałek godzina 8.10 - na peron 2 wtoczył się leniwie pociąg relacji opole główne - gdynia główna. Tłum zaopatrzony w laptopy i najnowszej generacji telefony komórkowe ruszył w jego kierunku. Wagon bez przedziałów szybko wypełnił się ludźmi, o których na pierwszy rzut oka możnaby powiedzieć, że niczego się nie boją, są przedsiębiorczy i robią karierę. Na półkach zaległy walizki wypakowane garsonkami, krawatami i idealnie wyprasowanymi koszulami. Ktoś pomylił miejsca, ktoś inny już włączył komputer, rozdzwoniły się telefony a na początku wagonu zaraz za szklanymi drzwiami młody mężczyzna wdał się w dyskusję z łysymi wulgarnymi obrońcami naszego państwa. Poleciały pod jego adresem niewybredne epitety. Panowie z orłem na pasku doskonale się bawili. Przekaz ich wypowiedzi był jednoznaczny " w grupie siła a ty spadaj jak ci życie miłe" . Mężczyzna wojował z nimi jeszcze przez dłuższą chwilę po czym oddalił się w poszukiwaniu wolnego miejsca. Szklane drzwi się otworzyły i obrońcy naszych polskich granic zapalili papierosy w wagonie objętym całkowitym zakazem palenia. Jeden nie palił, sięgnął ręką do torby i wyjąl po piwie dla kolegów....
pociąg ruszył z kolejnej stacji i dał się słyszeć tak dobrze wszystkim znany tekst :

"witamy państwa w pociągu relacji opole główne- gdynia główna. Przypominamy, że zakazem palenia objęte są wszystkie wagony oraz przedsionki i toalety. Palenie dozwolone jest jedynie w wyznaczonych do tego przedzialach w wagonie 6 . Jednocześnie iformujemy, że osoby nie posiadające biletów ze wskazaniem miejsca zobowiązane są ustąpić miejsca osobom posiadającym miejscówki na zajomwane przez nich miejsca. życzymy państwu przyjemnej podróży "

nikt nie zareagował, a nasi wspaniali mundurowi nie ustapili miejsca kolejnej osobie odpalając kolejnego papierosa.

przysłowia mądrością narodu...

Kwiecień plecień bo przeplata trochę zimy, trochę lata

dlaczego tak łatwo zapominamy proste prawdy wtłoczone nam do głów już w przedszkolu ? Dlaczego 25 letnia kobieta pakując walizkę w kwietniu, zupełnie świadomie zostawia kurtkę w szafie ?


zimno mi ...

2007-04-19

Szpital

Milczę. Od dłuższego czasu piszę bardzo sporadycznie. Wszystko dlatego, że życie łatwe nie jest. Babcia złamała nogę. Leży w szpitalu i wszyscy usiłują nauczyć ją chodzić - jej na tym najmniej zależy. Alzheimer coraz bardziej daje znać o sobie. Starość w szpitalach jest poniżej ludzkiej godności. Sposób w jaki personel traktuje osoby starsze jest oburzający. Najgorsze jest jednak to, że takie traktowanie jest społecznie dopuszczalne, a pielęgniarki to święte krowy, których rodziny  chorych się boją. Boją  się zwrócić uwagę,  żeby się jedna z drugą nie obraziły, bo będzie jeszcze  gorzej.  Nie da się siedzieć przy chorym 24h. Jesteśmy u babci na 3 zmiany po 2-3 godziny. Pozostały czas jest skazana na te ogarnięte znieczulicą kobiety w białych fartuszkach. 
Przykre to ... bardzo przykre. Boję się takiej starości.

2007-03-27

facet to świnia

Skąd się wzięła ta gorsza odmiana człowieka ? Za jakie grzechy Bóg skazał nas na mężczyzn ? Chodzące fabryki spermy kipiące testosteronem. Żadna z kobiet, które znałam nie była tak zakochana w swoim odbiciu w lustrze, w swoim "ja", w swojej egzystencji jak ON. Żadna nie potrafiła zwalać całej winy na otoczenie nie znajdując jej w sobie. Żadna, nawet najbardziej wyrachowana nie traktowała płci odmiennej w tak przedmiotowy sposób. Jak jeszcze raz jakiś metroseksualny pan się do mnie uśmiechnie, to przysięgam, dam mu w pysk !

Nikomu jeszcze nie udało się mnie wyprowadzić z równowagi aż tak bardzo.
Nikomu jeszcze nie udało się aż tak zepsuć mi urodzin.
Nikomu jeszcze nie udało się wywołać we mnie aż tak dużej niechęci.

2007-03-21

mały kawałek plastiku a tak wiele zmienia

Dziś pierwszy dzień wiosny. Jest zimno i pada śnieg. Z siedzi i usiłuje nie zasnąć. W taki dzień jak dziś nie może przecież wydarzyć się nic radosnego - tak myśląc Z dopija kawę bez cukru - bo brakło. Dzwoni telefon. A może pozwolić mu dzwonić ? Przecież po kilku sygnałach odezwie się poczta i zapamięta wiadomość. W ostatniej chwili Z podnosi słuchawkę.

- Kochana - zaczyna niby to płacząc, niby się śmiejąc, osóbka po drugiej stronie - nie jestem w ciąży !!!
- no to chyba dobrze, nie ? - obojętnie reaguje Złośnica
- Cudownie !!
.....
Po tej rozmowie Z przypomniała sobie jak to było, kiedy sama przeżywała podobny dylemat. Pamięta jakby to było wczoraj. Było styczniowe piątkowe popołudnie. Pięć razy sprawdzała co oznaczają te kreski na teście i czy aby nie jest odwrotnie niż myśli . Niestety - instrukcja obsługi testu ciążowego była nieugięta. Wyrok brzmiał : ciąża. Jej świat się załamał przez mały kawałek plastiku. Była w domu zupełnie sama. Nie pamięta dokładnie ile to trwało, ale wyszła z łazienki gdy zabrakło jej łez. Było już zupełnie ciemno. Wyszła z domu nie bardzo wiedząc dokąd i po co chce iść. Wpadła na pomysł aby kupić kolejny test, ale o tej porze otwarty był tylko monopolowy. Niewiele myśląc kupiła wino i wróciła do domu. W lodówce były jeszcze lody, które kupili będąc jeszcze parą. Czerwone półsłodkie i litrowy pojemnik lodów wypełniły całą noc. Rano konsekwentnie ignorowała przychodzące połączenia znajomych z którymi miała spędzić ten dzień. Nie miała siły zastanowić się nad tym co dalej. Wiedziała jedno - to dziecko jest jej. On nigdy się nie dowie. Jeżeli zapyta - skłamie. Zwlekła się z łóżka. Wyglądała żałośnie. Ubrała się byle jak i skierowała swe kroki w kierunku apteki. "inwentaryzacja przepraszamy" ogłosił bezduszny czarny napis. Znowu najbliżej było do monopolowego. Niewiele pamięta z tej soboty. Niewiele pamięta z niedzieli. W zasadzie to przecież nic wielkiego się nie działo. Telewizor nawijał jak pokręcony, Z wyła jak pies z parteru, wino uciekało z butelki wprost do jej gardła, bo kieliszek potłukła już w piątek, a szkoda jej było następnego. Wieczorem wzięła się w garść. W poniedziałek przecież musi wyglądać jakby nigdy nic. W poniedziałek przecież wraca współlokatorka. W poniedziałek jest uczelnia. w poniedziałek apteka już na pewno będzie otwarta. W poniedziałek .... olała wszystko co miało być w poniedziałek. Liczył się tylko ten cholerny test, który miał zawyrokować ostatecznie. Liczyła na niego jak na instytucję odwoławczą. To były najdłuższe 3 minuty. Wyrok : Z nie jest w ciąży !!! dla pewności zrobiła jeszcze 3 inne testy.
W poniedziałek wieczorem dokończyła wino już w znacznie lepszym humorze i już nie sama. Od tamtej pory zawsze kupuje więcej jak jeden test.

2007-03-12

Imię Złośnicy

Imię Aleksandra posiada cechy przypisywane numerologicznej PIĄTCE

Piątki cechuje oryginalność, niecierpliwość i impulsywność. Mają ogromną zdolność przyswajania nowych informacji. Niestety, mają też słabość do ulegania słomianemu zapałowi. Są nadpobudliwe i nadwrażliwe. Mają silne poczucie niezależności. Krępują je wszelkie więzy, jednak łatwo przychodzi im dostosowanie się do otoczenia.*


czy ktoś ma jeszcze wątpliwości jak naprawdę ma na imię Złośnica ?

*informacje zaciągnięte z portalu www.wp.pl

2007-03-06

Na własne życzenie ...

Złośnica pokpiła troszkę sprawę planowanego rejsu. Nie wywiązała się z obietnicy i ... Chopin odpłynie, a ona pozostanie na brzegu. Smutno troszkę i jakoś tak pusto. Już bardzo tęskni, za tym zardzewiałym maleństwem. Już bardzo chciałaby znowu rozłożyć się na deskach pokładu, zamknąć oczy i czuć jak fale unoszą Fryderyka w kierunku Azorów. Niestety nie tym razem. Te święta Złośnica spędzi w domu. Urodzin nie rozpocznie na podniesieniu bandery. Nie poczęstuje Neptuna urodzinowym kielichem. Wszystko to przez jej lenistwo. Dziwne jest jednak to, że Złośnica jakoś specjalnie nie rozpacza z tego powodu. Nie jest zła na siebie, nie pluje jadem dookoła. Dlaczego ? Dlatego, że gdy los zamyka drzwi, to otwiera okno.

2007-02-28

przesądy

jaki poniedziałek taki cały tydzień ...

Czy coś w tym jest ? obawiam się, że tak. Poniedziałek dał mi w kość. Wtorek był jeszcze gorszy. Środa póki co jeszcze mnie nie zabiła, ale marzę już o tym żeby była niedziela. Moje szczęście chyba znowu poszło spać. Nie podoba mu się panująca wokół aura i zwyczajnie nudzi się ze mną. Chyba powinnam je lekko sprowokować do działania. Chyba powinnam mu poświęcić więcej czasu. No bo przecież o szczęście trzeba dbać. Prawda ?

2007-02-27

to 24 był lutego ....



Złośnica była w końcu na szantach w Krakowie. Wybierała się tam już kilkarotnie, ale zawsze wiało w innym kierunku. Tym razem szczęśliwie dopłynęła do Krakowa. Imprezowanie wraz z 23 innymi osobami rozpoczęła już w pubie "kuranty". Dwie godziny później halsując lekko i wesoło, ale jednak halsując bo kurcze jakoś dziwnie zawiewało , towarzystwo dotarło do Rotundy - sali z rewelacyjną "klimatyzacją" ;) . Złośnica lekko się rozczarowała wielkością sceny i ilością osób, które mogły swobodnie pooglądać koncert. Rozczarowujące było również to, że na całej sali porozstawiane były krzesełka i nie bardzo było jak poskakać. Po kilku przestanych kawałkach, Złośnica udała się w kierunku piwopoju i dostarczyła do swego krwioobiegu odpowiednią ilość substancji wprawiającej w dobry nastrój ( z sokiem oczywiście). Przy okazji spożycia posiedziała ze znajomymi i pośpiewała wpatrując się w telebim, na którym było lepiej widać co się dzieje na scenie niż przed samą sceną. Kilkanaście minut później na wspomnianej już scenie pojawił się zespół Mietek Folk. No i nie było przebacz. Złośnica porwała kogo się dało i poszła skakać pod samiusieńką scenę nie bacząc, że depcze po palcach osoby siedzące w pierwszym rzędzie. Została tam już do końca koncertu, a towarzyszący jej skakacze dzielnie donosili płyn dodający energii (z sokiem oczywiście). Pograli jeszcze mechanicy i kowal i nastał niespodziewany koniec. Było już po 2. Złośnica dopadła toalety i bardzo się zdziwiła. Były tam 2 kabiny i ... dwie kolejki. Jedna przeznaczona dla pań z kłopotami żołądkowymi. Ktoś ma jakiś pomysł skąd nagle taki pomór wśród narodu ? Jednak trzeba pochwalić kolejkowiczki za pomysłowość. Ta sikająca kolejka przesuwała się znacznie szybciej i czyściej. Ekipa wyszłia przed Rotundę i okazało się, że straszliwie wieje. Ojojo niektórych trzeba było wziąć na hol i doholować do Starego Portu. Udało się szczęśliwie dohalsować w 30 minut - po drodze śpiewając w niebogłosy. O dziwo znaleźli duży stolik- co prawda nieco oddalony od sceny ale jednak stolik. Zmęczeni potworną halsówką i przewiani wiatrem podnosili się na duchu i ciele życiodajnym piwem. Złośnica z sokiem oczywiście. No i wszystko zaczęło się od początku. Gitara poszła w ruch gardła wydały bardziej lub mniej fałszywe tony i zabawa trwała. Niestety gitarzysta się złamał jak czerpak w kawale. Złośnica korzystając z resztek jasności umysłu jakie jej pozostały, dyskretnie przeniosła się pod scenę by kontynułować wycie: "kochany boję się twoich pooowrootów ". Dobrze, że zespół grał głośno. Gdy zegarki nieubłaganie i jednogłośnie wskazały godzinę 5 - kierowca zarządził odwrót. Całą drogę Złośnica wspominała dawne mazurskie czasy. Śpiewy w tawernach (otwartych do ostatniego gościa a nie tak jak teraz do 23 - zgroza), spanie na ławkach w "kufelku", wycie w "Zęzie" jak również niekończące się ogniska przy gitarze Gibona. To były czasy. Złośnicy na myśl przyszły też katowickie Tratwy, pierwsze kontakty z alkoholem wysoko procentowym, powroty z zapchanym samochodzie. Tak, to były piękne czasy.

2007-02-16

historia jednej znajomosci

Działo się to dawno dawno temu. Pewna dama upatrzyła sobie przystojnego młodzieńca i orzekła : mój ci on ! Nie działo się to jednak aż tak dawno, by taka deklaracja wystarczyła, więc niewiasta musiała podjąć pewne kroki. Zadzwoniła do Złośnicy z błagalną prośbą

- Z prooooszę, jedź ze mną pod namiot. proooszę, samej mnie rodzice nie puszczą, a on tam będzie.

Z troszkę kręciła nosem, ale uległa, no bo nie wolno stawać na drodze do szczęścia. Akcesoria potrzebne do wyprawy zostały zgromadzone i zapakowane do niebieskiego jeździdełka. Dziewczyny ze śpiewem na ustach (na zmianę Myslovitz i wybaczcie - Ich troje) popędziły we wskazanym kierunku. Z miała pewne obawy co do tego wyjazdu. Nie znała tam nikogo, a jakoś ciężko było jej uwierzyć w deklaracje niewiasty, że jej nie zostawi obcym ludziom na pożarcie. No tak , zapomniałam dodać, że ten tajemniczy wyjazd to był zlot maniaków IRC-owych, a Z dopiero zaznajamiała się z tym sposobem wykorzystania komputera. Na pole namiotowe dojechały w miarę bezproblemowo. Okazało się, ku wielkiemu zdziwieniu Złośnicy, że ci IRC`maniacy wcale nie mają szponów, pryszczy i długich zębów. Była to całkiem sympatyczna grupa ludzi. Z niektórymi Z utrzymuje kontakty do dziś. No ale wracając do tematu, bo nie o Z ta opowieść. Wbrew obietnicom niewiasta po 20 minutach pobytu na polu namiotowym uznała, że Z już całkiem dobrze sobie radzi i pognała na spytki. Nie rozmawiały z Z aż do czasu, gdy położyły się spać. Wtedy to Z dowiedziała się wszystkiego. Niewiasta wręcz histerycznie przeżywała, że towarzyszka podroży jej wybrańca (wysoka blondyneczka) jest jego oblubienicą. Na całe szczęście okazało się, że to tylko siostra. Następnym problemem okazał się Wallace, który zamiast ulotnić się dyskretnie podziwiał gwiazdy wraz z mającymi się ku sobie bohaterami tej opowieści. Wiele jeszcze było podchodów, zanim wyjazd dobiegł końca. Z wymyślała przeróżne sposoby aby wybrańca uwiecznić na fotografii wraz z zakochaną niewiastą. Było wesoło i całkiem przyjemnie. Po tamtym wyjeździe niewiasta postawiła na swoim i rozpoczął się system randkowy, wspólne wakacje aż swoim wrodzonym wdziękiem i sprytem doprowadziła do ślubu. No i niech mi ktoś powie, że kobieta nie potrafi.

 

Mamy dalsze dzieje

Siedziala za biurkiem. Zadzwonił telefon. W pokoju było dość głośno, więc żeby spokojnie porzmawiać wyszła na korytarz. Podczas rozmowy z prezesem jednej z firm poczuła ogromne parcie na pęcherz. Skończyła rozmawiać wbiegając do toalety. Gdy wyszła z kabiny, zobaczyła jak jakiś facet myje ręce w umywalce . Cóż- pomyślała - każdemu zdarza się pomylić. W drzwiach spotkała się z kolejnymi dwoma, którzy na jej widok uciekli do wc obok. To już troszkę ją zaniepokoiło. Spojrzała na obrazek nad drzwiami a tam wypisz wymaluj trójkącik.

 

2007-02-09

Wiadomości od Natalii

Pamietacie dziewczynę, o ktorej pisałam na początku stycznia? Tych co nie pamiętają odsyłam do postu z początku roku ( http://plamka.blogspot.com/2007/01/moje-nadzieje-noworoczne.html ). No więc wyglada na to, że wychodzi powoli na prostą. Rodzina dała jej spokój i tylko siostra utrzymuje z nią kontakt i usilnie namawia, żeby Natalia załatwiła jej miejsce u siebie. No bo Natalia dostała pokój w hostelu. Warunki ma bardzo dobre. Pokój 3-osobowy, ale dostała go do własnej dyspozycji. Warunki do nauki idealne. Martwi mnie trochę zainteresowanie siostry. Boję się, że ta chęć wprowadzenia się do Natali to poprostu próba polepszenia sobie warunków bez zmiany trybu życia. Nie chcę, żeby wciągnęła Natalię w to bagno, w którym sama się znajduje i w którym najwyraźniej bardzo jej dobrze. Siostra Natalii to niepełnoletnia mama uroczego synka, bardzo pyskata i pewna siebie. Świetnie dogaduje się ze środowiskiem w którym żyje i często uczestniczy w libacjach alkoholowo-narkotykowych. Proponowaliśmy jej, aby zgłosiła się do domu samotnej matki albo do biura interwencji, ale odmówiła. Nie jest podopieczną fundacji. Mam nadzieję, że Natalia wyrwie się ze świata, do którego tak bardzo nie pasuje. W zeszły piątek N była na studniówce. Dyrektor szkoły zafundował jej wejście. Pracownicy fundacji postarali się o to, żeby ładnie wyglądała, no i znalazł się anonimowy sponsor na garnitur dla jej partnera. Chłopak, który z nia poszedł był tak samo szcześliwy jak ona. Nie było go stać na swoją studniówkę. Jest podopiecznym fundacji. Garnitur przyda się na maturę i egzaminy. To jego pierwszy garnitur w życiu. Serce rośnie, gdy można komuś pomóc. Wiele wzruszenia towarzyszyło tej studniówce. Popłynęło wiele łez. Ktoś powie, że to tylko studniówka, że nic wielkiego, że innym też należało się dofinansowanie. Nie macie jednak pojęcia ile radości dało to tym dzieciakom. Bo życie to nie tylko chleb. Życie to również uśmiech i radość. Malkontent powie, że za ten garniut można było nakarmić kogoś innego. To prawda, ale nie da się pomóc całemu światu. Nie da się nakarmić i pocieszyć wszystkich głodujących. Jeżeli jednak da się sprawić komuś radość i pokazać, że nie wszystko stracone, że jest nadzieja, że w ich sytuacji życiowej również jest miejsce na usmiech - to moim zdaniem to jest już bardzo dużo.

Basenowe brykanie

Złośnica kocha wodę jak każdy pirat zresztą. Pod wpływem rozmowy z pewnym czar_nym charakterem, pojechała 30 km by pomoczyć się w basenie. Udało się dziewczynom załapać na zajęcia z hydrorobiku. Brzmi ciekawie prawda ? Były to zajęcia mocno wysiłkowe - dużo brardziej niż zwykły aquaaerobik. Prowadziła je kobieta-tyran. Zaczęło się od tego, że ubrała niczego jeszcze nieświadome ofiary w pasy wypornościowe, wręczyła magiczne rękawiczki, po założeniu których dłonie wyglądały jak płetwy, wręczyła ciężarki i makarony i zagoniła do wody. Gdy już z odpowiednim obciążeniem wszystkie ofiary (sztuk 16) znalazły się w wodzie, z dziwnym błyskiem w oku oznajmiła - no to się teraz zabawimy. Zaraz po tym jak Złośnica usłyszała zasady - należy pozostawać przez 60 minut w ciągłym ruchu, za źle wykonane ćwiczenia będą kary w postaci dodatkowych powtórzeń etc- miała ochotę uciekać, ale jak tu biegać z takim obciążeniem ?? Udało się jakoś przetrwać te 60 minut, ale do domku Z wracała średnio-ciepła. Następnego dnia ochoczo pomaszerowała na swoje cotygodniowe zajęcia. Do tej pory nie może zrozumieć jak to się stało, że na jej kochanych łagodnych zajęciach nagle pojawiły się mordercze ćwiczenia. Czyżby pan Darek czytał w myślach Z ? Czy to może jakaś zmowa ? Cokolwiek by to nie znaczyło efekt jest taki sam. Z ledwo się rusza i krzywi się przy tym okropnie. Starość nie radość.

 

2007-02-08

biedni chińczycy

przechodząc obok kuchni usłyszałam westchnienie

- ehh biedni ci chińczycy

Zajrzałam do kuchni nieśmiało. Mama siedziała zatroskana nad gazetą. Pomyślałam, że jakiś kataklizm znowu nawiedził Chiny.

- co się stało ????
- no wyobraź sobie, że przez 45 lat nie mogli oglądać Jamesa Bonda
- buhhahahahahhahahahahah


Głośny śmiech wydobywający się z mojego gardła sprawił, że przerażony tata przybiegł do kuchni zobaczyć co się stało ;)

ps. mama jest fanką Jamesa Błąda - oglądała wszystkie części po kilka razy.

 

śluby

 
Same śluby wokół. Ostatnio jakby na znak-sygnał znajomi zaczęli mnie informować o planowanej zmianie stanu cywilnego. Zapowiadają się w tym roku 3 śluby ( 3 wesela) a w przyszłm roku kolejne 2.To chyba znaczy, że już naprawdę jestem stara i czas poszukać domku na wsi, stada kotów (żeby pies nie głodował) i przestać dbać o fryzurę. No chyba, że jest to znak, że piratowi czas na morze. Czas rozwinąć żagle i poznać to co jeszcze niepoznane. Zawalczyć o kolejny stempelek w książeczce.

pomyślę o tym jutro, a narazie ... 11.02.2006 Katowicki Spodek - Targi ślubne

 

mały i duży

Weekend upłynął pod znakiem koncertów.
W piątek byłam na małym, można powiedzieć kameralnym koncercie Normalsów. Szczerze przyznam, że pierwszy raz ich słyszałam. Czy mi się podobało? Chyba tak, bo w sobotę z samego rana zaopatrzyłam się w ich płytkę i katuję domowników.
Sobota. Oj zaganiany dzień bardzo, ale o tym później. W sobotę wylądowałam na trybunach Katowickiego spodka by zobaczyć i usłyszeć oratorium "tu es petrus". Jestem pod wielkim wrażeniem. Rubik spalał się machając batutą. Każdy dzwięk znajdował odbicie w jego ciele. Facet ruszał przez dwie godziny każdą częścią swojego ciała. Włącznie z pośladkami. Muzyka cudowna. Teksty również. Spodek wypełniony po brzegi. Jedyne, co przeszkadzało w rozkoszowaniu się muzyką był chłód. Całe szczęście, że nie oddałam płaszcza do szatni.Całe dwie godziny przesiedziałam w płaszczu i rękawiczkach.

Dwa totalnie różne koncerty zarówno pod względem muzycznym jak i pod względem rozmachu. Normalsi grali w trojkę a  na scenie spodka stanęło ok 200 osób. Oba koncerty, mimo różnic zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Lubię weekendy gdy coś się dzieje.

ps. www.normalsi.pl - można posłuchać kilku kawałków polecam.

 

2007-02-01

tęskni mi się za latem


 

*kliknij aby powiększyć

2007-01-31

wspomnienia latem ciepłe

To już była tak dawno, a wciąż żyje we mnie. Szczególnie w takie paskudne pogodowo dni jak dziś. Tęsknię za palącym stopy piaskiem, za słońcem, które tak skutecznie podnosi poziom endorfin. Tęsknię za spokojnie mijającym czasem, którego nikt nie goni. Tęsknię za najlepszymi na świecie pomarańczami.
Zamykam oczy.
Jestem w rodzinnej knajpce prowadzonej przez człowieka, który wygląda jakby pamiętał obie wojny. Uśmiecha się do gości szeroko i zagaduje. Dziś jak zwykle otworzył 40 minut po czasie. Zbierając zamówienia zatrzymał się na dłużej przy jednym ze stolików i konwersuje. Nikogo to nie denerwuje. Wino z karafki uśmiecha się do mnie uprzejmie, więc i ja jestem spokojna i zrelaksowana. Kolację podają godzinę po złożeniu zamówienia i NIKT nie szczeka i nie wychodzi niezadowolony. Jedzenie jest jak zwykle przepyszne. Tagiatelle smakują wybornie. Pewnie żona szefa miała dziś dobry dzień i z uśmiechem przeciskała je przez maszynkę. Kolacja trwa w nieskończoność. Przy stolikach siedzą całe wielkie rodziny. Wino mi się skończyło - czas powrócić do rzeczywistości. Płacę rachunek a właściciel z uśmiechem żegna mnie łamanym "dowizenia"
Otwieram oczy.
Jest szaro. Pada deszcz ze śniegiem. Jest mokro i zimno. Decyzja zapadła. To dziś jest najodpowiedniejszy dzień by wyciągnąć ukrytą głęboko ostatnią paczkę czarnego makaronu, zrobić sos według otrzymanej w jednej z takich knajp receptury i delektować się wspomnieniami.

ps. oczywiście nie zabraknie czerwonego wina przywiezionego prosto z krainy winem i sokiem pomarańczowym płynącej. Niestety to już bardzo ostatnia butelka.


kiedy będzie lato ????

 

2007-01-26

komunikat !

W odpowiedzi na liczne zapytania odnośnie autentyczności opisanych zdarzeń Złośnica oświadcza :

wszystkie zdarzenia są autentyczne - czasem tylko pod wpływem odpowiedniego doboru słów bardziej kolorowe.
ps. opowieści o mamie sa autentycznie w 120 %

Amen

2007-01-24

w grudniu popołudniu ...



Między świętami a nowym rokiem odbyło się kolejne z serii spotkań sióstr. Co prawda Wallace odmówił uczestnictwa w naradzie, ale dzielnie zastąpiła go moja "młodsza" siostra z wyboru. Wieczór wyglądał już niemalże standardowo. Miła rozmowa, słodkości i grzane winko (dobre wyszło prawda prawda ? ). Miało być kulturalnie a wyszło jak zawsze ;) zdjęcia mówią same za siebie.

Złośnica - mandarynkowy potwór



gdyby nie mandarynki zima i święta już nie byłyby takie same. To dziwne, ale smak mandarynek kojarzy mi się ewidentnie z zimą. Tak samo jak nie wyobrażam sobie świąt Bożego Narodzenia bez mandarynek tak lata bez truskawek. Dziś zaczął padać śnieg. Pierwszy taki duży opad w tym roku a mnie od razu chce się wziąć reklamówkę z mandarynkami i rozpalić w kominku.

2007-01-22

Mama i rudy

Ciemnawo już było. Mama wyszła z pracy i podeszła do auta. Klika i klika kluczykiem a rudy nic. Zła, że znowu baterie w pilocie padły zabrała się za gmeranie kluczykiem w zamku. W między czasie słyszy jak jakaś baba drze się przeraźliwie z balkonu : "złodziejka, trzymajcie ją ludzie, łapać złodziejkę, kradnie mi auto " Mama rozejrzała się dookoła i dawaj wpychać kluczyk w zamek. Ponieważ chyba odkąd kupiliśmy samochód nikt tego zamka nie używał, to wcale ją nie zdziwiło, że nie może otworzyć. Wołania ucichły a mama nadal mocowala się z zamkiem coraz bardziej zła. Nagle poczuła na ramieniu dłoń i szarpanie. To ta wariatka z balkonu. "mam cię, już dzwonię po policję" usłyszała mama od kobiety, która kurczowo trzymała jej ramię. Była w totalnym szoku. Spojrzała na auto i .... okazało się, że na siedzeniach są jakieś dziwne pokrowce. Rozejrzała się w okół siebie i zobaczyła, że nasz rudy stoi sobie spokojnie zaparkowany kilka metrów dalej i bezczelnie sie z niej śmieje.

2007-01-17

czym zajmuje się Złośnica ?

Odpowiedź jest prosta:
Złośnica zajmuje się MONITORINGIEM - większość swojego dnia spędza wpatrując się w monitor.

sny

Ostatnio dręczą mnie dziwaczne sny. Pojawiają się złe według senników znaki. W ciągu jednej nocy żegluję na środku rozszalałego oceanu, by po zejściu pod pokład znaleźć się na pustyni. Wariatkowo i nieoczekiwane zwroty akcji sprawiają, że rano budzę się wykończona. Nie podoba mi się to wcale i boję się zasypiać. Dziś jednak będzie inaczej. Dziś śnić będą mi się góry z lodów waniliowo- parcemanowych . Będę bujać się w moim ukochanym hamaku i łyżeczką konsumować pyszne lody o orginalnym smaku. To będzie wyjątkowo smaczny sen.
Dziękuję.

2007-01-12

gdzieś na Atlantyku...

Dawno temu, na pokładzie starego brygu, gdzieś na Atlantyku...

Duże napięcie związane z podejrzeniami o niezrównoważenie psychiczne jednej z załogantek powoli narastało. Opowiadane szeptem coraz "ciekawsze" historie z jej życia usłyszeć można było niemalże w każdym zakamarku. Co odważniejsi (po wcześniejszym upewnieniu się,że zainteresowanej nie ma w pobliżu) nazywali ją czarownicą. No i kto miał u tej, której imienia boję się wymówić, najbardziej przechlapane? Oczywiście wasza ulubiona Złośnica! Nikt już pewnie nie pamięta o co poszło, ale obie panie, delikatnie rzecz ujmując, pluły jadem i iskrzyło im z oczu, gdy tylko znalazły się w odległości pozwalającej na kontakt wzrokowy. Cała sytuacja była o tyle trudna, że dzieliły ze sobą jedną kajutę. Złośnica nie wierzyła w opowieści o rzucanych przez (jak to mówili w Harrym Potterze) sami-wiecie-kogo (SWK) urokach i ściąganiu nieszczęść na podpadnięte osoby, aż do feralnego dnia. Z jak zwykle zaspała na "banderę". Gdy zadźwięczał dzwonek wzywający załogę na rufę, półprzytomna wyskoczyła z koi i pobiegła. Po drodze natknęła się na SWK. Ich spojrzenia spotkały się dosłownie na 3 sec, jednak Z poczuła się nieswojo. Zaraz potem potykajac się o próg zapory, runęła jak kłoda twarzą uderzając o podłogę . Przypadek ? Kilka godzin później Z dzielnie stała przy sterze i usiłowała płynąć w wyznaczonym kierunku. Na mostku panowała sielankowa atmosfera. Nie wiedzieć skąd nagle pojawiła się ona. Skrzyżowały spojrzenia i nagle Z straciła panowanie nad kołem sterowym, oberwała nim prosto w szczękę i upadła na greting. Do tej chwili wydawało się Złośnicy, że te gwiazdki, które widzą bohaterowie kreskówek po zderzeniu z murem to tylko fikcja. Niestety, przekonała się ,że po silnym uderzeniu faktycznie widzi się gwiazdki. (masakryczne uczucie mówiac między nami) No ale jak to Z ma w zwyczaju zacisnęła ząbki mocno (przy okazji sprawdzajac czy któryś nie wypadł) i stanęła do steru. Oficer zaproponował zmianę. Odmówiła. Dzielnie dotrwała do chwili, gdy sami-wiecie-kto oddaliła się z pola widzenia i siarczyście klnąc oddała ster. Wieczorem, gdy siniak na żebrach był już ogromny a szczęka bolała przy każdym wypowiadanym słowie, Zlośnica podjęła decyzję. Niby nie wierzyła w to, że SWK jest czarownicą, niby zwalała wydarzenia minionego dnia na własne wrodzone kalectwo, jednak postanowiła dmuchać na zimne i zastosować się do zasady "keep friend close but enemy closer". Wyjęła schowaną na czarną godzinę buteleczkę Martini Bianco i udała się do pochlipującej w kabinie SWK.(powód pochlipywania i zamykania się w kabinie oraz odmowy przyjmowania posiłków do dziś pozostaje zagadką) Po wspólnym opróżnieniu buteleczki stosunki dyplomatyczne zostały ponownie nawiązane a prześladujące Z "nieszczęścia" ustały.

2007-01-09

o kobietach i ich draniach

"kobiety są dziwne .... nigdy nie przestają kochać... nawet drani "

Chciałabym głośno zaprotestować przeciwko takim twierdzeniom, jednak usta milczą jak zaklęte. Zgubna ta nasza kobieca natura. Kochamy i najdłużej pamiętamy tych, których do grona miłych i dobrych zaliczyć nie można. Im facet bardziej sponiewiera kobietę, im bardziej zagra na jej uczuciach a na koniec zniknie z tobołkiem własnych spraw (w większości obarczając winą za niepowodzenie kobietę) tym dłużej będziemy płakały w poduszkę i wzdychały do niego. Dlaczego tak się dzieje ? Czy to chora ambicja nie pozwala nam zapomnieć niepowodzeń ? Dlaczego manipulanci, kipiący testosteronem i zakochani we własnym "ja" mają największe branie ? Koniec końców przy naszym boku ląduje bardziej lub mniej wydeptany Pan-Tofel . Zycie jest spokojne i na pozór poukładane, jednak przychodzi taka chwila, gdy wspomnienia wracają. Siedzimy wtedy z kroplą wina w kieliszku i rozważamy wszystkie możliwe warianty "co by było gdyby". W tych milionach przeróżnych wersji on zawsze jest wspaniały, jest blisko i jest cudowny a my zakochane i szczęśliwe. Obecne życie wydaje się na tle tych wyobrażeń bardzo szare i smętne. Rzecz w tym, żeby pozostawić Onego tylko w rozważaniach. Nie ma sensu dewastować swojego życia tylko po to, żeby przekonać się, że wyobrażenia bardzo odstają od rzeczywistości. Takie rozczarowanie na końcu procesu wywracania życia do góry nogami często bardziej boli, niż uczucie niespełnionej miłości. Dzięki Bogu za to, że obdarzył nas dumą, która skutecznie powstrzymuje przed większością wandalizmów jakich chciałybyśmy się dopuścić na własnym życiu. Tak to już chyba jest, że każda kobieta musi mieć swojego drania, bo przecież kobiety lubią się unieszczęśliwiać i jak nie ma powodu to same go sobie stworzą.

Mam już swojego drania.

Czas rozejrzeć się za kimś z poukładaną psychiką.

 

2007-01-08

weekend

Weekend minął miło lecz za szybko. Podwójne przyspieszenie czasu jest raczej domeną weekendów prawda ? W sobotę po wypiciu przepysznych 2 kaw i wyrzuceniu z siebie ponadstatystycznej* ilości słów na różne tematy Złośnica udała się do krainy, w której każdemu, kto do niej przybył przynajmniej raz coś się pochrzaniło. Kraina ta przywitała Złośnicę deszczem i zamkniętymi bramami. Stało się tak, gdyż napojona magiczną kawą zbyt szybko poganiała swój środek transportu. Jednak jak powszechnie wiadomo, oczekiwanie uczy cierpliwości - a tego jej niezmiernie brakuje, więc nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Otwarciu bram posiadłości (gdy już się biedna, zziębnięta i głodna doczekała) towarzyszył atak czterołapnych wygłodniałych stworów, które od razu powaliły osłabioną Złośnicę na kolana. Zaznaczyć należy, że stwory te doskonale spełniają funkcję pradawnych zabezpieczeń. Nie da się ich ominąć bez miziania i przytulania , co doskonale powiadamia gospodarzy o (nie)proszonych gościach i daje czas na odpowiednie przygotowania. No ale gdy już tą żywą zaporę udało się pokonać Z znalazła się w kuchni, z której niewiele pamięta poza smakiem przepysznego pasztetu. Po nasyceniu pierwszego głodu wszyscy zasiedli by wyrobić normę słowną na najbliższy tydzień radując przy okazji swoje delikatne podniebienia smakiem hamburgerów(były pyyyyszne). Jednakże najlepsze gospodarze zostawili na koniec - na stół wjechal oooogrtomny talerz przepysznych frytek i 3 sosy do wyboru. Złośnica myślała, że umrze ze szczęścia (a może z przejedzenia ?? ) Po tak obfitym posiłku nastąpił długo oczekiwany relaks. Całą trójką - a gdyby policzyć stworki to 5 - zalegli przed ekranem by powspominać koncert U2 z Chorzowa. Polecam wszystkim to dzieło. Zanotowano przypadki, gdy oglądający widział to czego inni nie widzieli (czy to wina zbyt małej spostrzegawczości pozostałych ? nie wiadomo, wydaje się jednak, że wszystkiemu winny jest miodek pitny ). Wieczór zakończył się gdy słońce rozpoczęło wychylanie ponad horyzont. Rano już tylko śniadanie i Z ruszyła w drogę do domu, gdzie czekały na nią jej własne osobiste stęsknione czterołapne stwory .

*trzeba wam wiedzieć, że wybitni amerykańscy naukowcy obliczyli, że przeciętnie kobieta w ciągu doby wypowiada 20 tyś słów, natomiast mężczyzna aż 7 tyś (ojjj znam takich co w ciągu tygodnia tyle nie wyrabiają )

 

2007-01-03

w szponach DIABLO

Kupiłam sobie diablo II. Zamiast pisać magisterkę wybijam krwawe orlice i inne tego typu stwory. W związku z tym ogłoszenie :

ZŁOŚNICA POSZUKUJE TOWARZYSTWA DO GRANIA W DIABLO NA BATTLE.NET LUB DO ZORGANIZOWANIA WIECZORU/WEEKENDU DIABLOWEGO.

dobijają mnie już nastoletni niemcy, którzy traktują DIABLO jak czat i przychodzą sobie pogadać a ja biedna muszę wybijać wsio co się rusza.

 

Enemef


Byłam na pirackim enemefie. Obejrzałam na dużym ekranie Klątwę Czarnej Perły i Skrzynię Umarlaka. Mmmmmm lubię piratów. Tym razem nie stało się nic co warto byłoby opisać .  Giz jak zwykle przespała prawie cały jeden film (na trzy wyświetlane - bo poza piratami wyświetlali również "marzyciela" ) Kupiłyśmy duży popcorn - sądząc po ilości jaka nam została, to nawet mały byłoby za dużo. Ludzi na sali było mało i chyba brakowało nam trochę klimatu z poprzedniego enemefa. W drodze powrotnej o mało nie rozjechała nas ciężarówka. Poza tym nic ciekawego się nie działo. To tyle o enemefie. Styczniowy odpuszczam - jest ponad moje siły

 

grudzień w pigułce

przez moja nieobecność i co za tym idzie, długie milczenie, wiele wydarzeń nie zostało skomentowanych. Tak więc streszczenie grudnia :

1) siatkarze zdobyli sreberko BRAWO BRAWO BRAWO ;
2) odnowiłam znajomość, której bardzo mi w ciągu tego roku brakowało ;
3) były święta - spokojne, zaskakujące i ogólnie rzecz ujmując - miłe ;
4) zaczęłam chodzić na aqua aerobik - cieszę się z tego niezmiernie ;
5) włosy odrosły i znowu podoba mi się fryzura ;
6) Lady została wysterylizowana - czuje się dobrze, goi się dobrze. Już bryka i skacze jakby wogóle operacji nie było.

 

2007-01-02

Moje nadzieje noworoczne


   Czasami myślę, że rzeczywistość jest mieszaniną wielu różnych światów. Nie przeplatają się one ze sobą, lecz istnieją równolegle. Gdy jednak dochodzi do zderzenia - dzieje się to przy okazji czyjejś krzywdy. Tak też stało się dzisiaj. Lekko jeszcze zaspana i ciut zmęczona przeciągałam się w swojej czystej i pachnącej pościeli. Aromat swieżo zaparzonej kawy wywoływał uśmiech. Wyobraźnia podsuwała idyllistyczną wizję śniadania z rodzicami i późniejszej partyjki karcianej. No i właśnie w chwili, gdy rozkoszowałam się spokojem i ciepłem domowym, zadzwonił telefon. "pobito jedną z podopiecznych fundacji" brzmiała wiadomość. Czar chwili prysł. Łzy napłynęły do oczu, a rozum usiłował przetworzyć i wytłumaczyć sobie to, co właśnie powoli do niego docierało. Dziewczyna lat 18. Podopopieczna i jednocześnie wolontariuszka fundacji. Pobita "dla nauczenia rozumu" przez brata i synów sąsiadki na wyraźne polecenie matki. Cała sina, ze złamanym nosem, podejrzeniem urazu mózgu oraz totalnie zrujnowaną psychiką trafiła do szpitala. Zawiezli ją tam pracownicy fundacji. Trudno było namówić ją do złożenia doniesienia. " ja ich bardzo kocham" płakała. Do tragedii doszło dlatego, że poprosiła mamę aby już więcej nie piła. Za to, że odważyła się odezwać tak do matki, 4 chłopaków pobiło ją i zwlekło po schodach z pierwszego piętra ciągnąc za nogi....
   Dzisiaj ta dziewczyna straciła wolę życia . Napisała smsa, że nie przyjdzie już do pracy. Nie wiem który ból był silniejszy, ten płynący z poobijanych pleców, czy ten silny, niepozwalający oddychać ból zranionych uczuć.
   
   Nie potrafię pojąć skąd bierze się taka nienawiść ? Jak to możliwe, że można z czystym sumieniem katować człowieka ? Bo to, że można zrobić coś takiego własnej siostrze czy córce wogóle nie mieści mi się w głowie. Ból moich najbliższych jest moim bólem.
   Mam nadzieję, że uda się jej pomóc.Mam nadzieję, że spełnią się jej marzenia o zdanej maturze i studiach. Mam nadzieję, że uda się ją wyrwać z tego bagna i będzie mogła i potrafiła żyć normalnie. Trzymajcie kciuki. Przed nią jeszcze bardzo długa i ciężka droga.