2007-03-21

mały kawałek plastiku a tak wiele zmienia

Dziś pierwszy dzień wiosny. Jest zimno i pada śnieg. Z siedzi i usiłuje nie zasnąć. W taki dzień jak dziś nie może przecież wydarzyć się nic radosnego - tak myśląc Z dopija kawę bez cukru - bo brakło. Dzwoni telefon. A może pozwolić mu dzwonić ? Przecież po kilku sygnałach odezwie się poczta i zapamięta wiadomość. W ostatniej chwili Z podnosi słuchawkę.

- Kochana - zaczyna niby to płacząc, niby się śmiejąc, osóbka po drugiej stronie - nie jestem w ciąży !!!
- no to chyba dobrze, nie ? - obojętnie reaguje Złośnica
- Cudownie !!
.....
Po tej rozmowie Z przypomniała sobie jak to było, kiedy sama przeżywała podobny dylemat. Pamięta jakby to było wczoraj. Było styczniowe piątkowe popołudnie. Pięć razy sprawdzała co oznaczają te kreski na teście i czy aby nie jest odwrotnie niż myśli . Niestety - instrukcja obsługi testu ciążowego była nieugięta. Wyrok brzmiał : ciąża. Jej świat się załamał przez mały kawałek plastiku. Była w domu zupełnie sama. Nie pamięta dokładnie ile to trwało, ale wyszła z łazienki gdy zabrakło jej łez. Było już zupełnie ciemno. Wyszła z domu nie bardzo wiedząc dokąd i po co chce iść. Wpadła na pomysł aby kupić kolejny test, ale o tej porze otwarty był tylko monopolowy. Niewiele myśląc kupiła wino i wróciła do domu. W lodówce były jeszcze lody, które kupili będąc jeszcze parą. Czerwone półsłodkie i litrowy pojemnik lodów wypełniły całą noc. Rano konsekwentnie ignorowała przychodzące połączenia znajomych z którymi miała spędzić ten dzień. Nie miała siły zastanowić się nad tym co dalej. Wiedziała jedno - to dziecko jest jej. On nigdy się nie dowie. Jeżeli zapyta - skłamie. Zwlekła się z łóżka. Wyglądała żałośnie. Ubrała się byle jak i skierowała swe kroki w kierunku apteki. "inwentaryzacja przepraszamy" ogłosił bezduszny czarny napis. Znowu najbliżej było do monopolowego. Niewiele pamięta z tej soboty. Niewiele pamięta z niedzieli. W zasadzie to przecież nic wielkiego się nie działo. Telewizor nawijał jak pokręcony, Z wyła jak pies z parteru, wino uciekało z butelki wprost do jej gardła, bo kieliszek potłukła już w piątek, a szkoda jej było następnego. Wieczorem wzięła się w garść. W poniedziałek przecież musi wyglądać jakby nigdy nic. W poniedziałek przecież wraca współlokatorka. W poniedziałek jest uczelnia. w poniedziałek apteka już na pewno będzie otwarta. W poniedziałek .... olała wszystko co miało być w poniedziałek. Liczył się tylko ten cholerny test, który miał zawyrokować ostatecznie. Liczyła na niego jak na instytucję odwoławczą. To były najdłuższe 3 minuty. Wyrok : Z nie jest w ciąży !!! dla pewności zrobiła jeszcze 3 inne testy.
W poniedziałek wieczorem dokończyła wino już w znacznie lepszym humorze i już nie sama. Od tamtej pory zawsze kupuje więcej jak jeden test.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Taaaa ... Skad ja znam takie przezycia .... hi hi hi

Anonimowy pisze...

chyba sporo z nas je zna :-)