Złośnica w Bułgarii pierwszy raz była w 1994r . Spędziła tam
w towarzystwie matki rodzicielki cały krótki miesiąc. Najpierw autobusem
jechały niesamowicie długie 30 godzin odkrywając po drodze zjawiska
przyrodnicze, o których nie śniło się najbardziej obeznanym biologom, oraz
społeczne zależności i mechanizmy od lat rządzące światem – oczywiste a jednak
zadziwiające.
Fakt biologiczny nr 1 : ilość dzieci wyłaniających
się z pól kukurydzy na środku rumuńskiego pustkowia jest wprost
proporcjonala do ilości słodyczy jaka znajduje się w autokarze, który
nieopatrznie na tym pustkowiu przystanął.
Do najbliższej wioski 10 km, postuj trwał 5 minut a dzieci przy
autokarze odnotowano przynajmniej ośmioro i ich liczba rosła z chwili na
chwilę toteż pośpieszny odjazd wydał się wszystkim ze wszech miar uzasadniony.
Fakt biologiczny nr 2 : potrzeby fizjologiczne potrafią
zostać wyparte ze świadomości przeciętnej 12 latki z uwagi na stan toalet na
przynajmniej 12 h.
Fakt ekonomiczny : zjawisko popytu i podaży oraz praktyczne
zastosowanie zasady „rzecz jest tyle warta ile ktoś jest w stanie za nią
zapłacić“ - przekraczanie granicy
rumuńskiej w ekspresowym i uprzywilejowanym trybie możliwe było za ...... 2
zgrzewki ..... ketchupu.
Na miejscu było już miło i przyjemnie. Nikogo nie dziwiło
śpiące na stole bilardowym bądź co bądź dziecięce wydanie Złośnicy. Nikogo nie
dziwiło, że przemiłe dziecięce wydanie Złośnicy swą nadąsaną miną sprawiło, że
bardzo nieuprzejmy pan dj został pozbawiony pracy bo nie zagrał tego co bardzo
chciało usłyszeć to dziecię. Nikogo nie dziwił fakt, że najfajniej w morzu
pływało się nocą a przed 14 nie było sensu wstawać. Jedyne co mogło nieco
zdziwić to fakt, że po miesiącu spędzonym w Sozopolu to dziecię spóźniło się na
zbiórkę autokaru bo .... pływało w morzu.
Tak więc w drogę powrotną ruszyło oblepione muszelkami (kto był ten wie)
i z ociekającą fryzurą ... nie wspominając już o kostiumie kąpielowym i ręczniku jako
jedynym stroju tegoż dziewczęcia na pierwszą fazę podróży.
Po 20 latach wspominając z pewną dozą tęsknoty za
dzieciństwem Złośnica wraz ze swoją matką rodzicielką udała się do
Sozopola . Tym razem szamolotem tam i z powrotem. Niestety jedynie na
tydzień. Bułgaria nie była przygotowana na takie odwiedziny. Pogoda broniła się
jak mogła. Były ulewy , burze, tornada. Nic jednak nie popsuło tego wyjazdu.
Złośnica odpoczęła, pojadła pyszności, zapiła rakijką i wypoczywała na plaży czytając babską lekturę romantyczną. Tego było jej trzeba. Nie można pominąć też faktu, że w tłumie kibiców oglądających mundial Złośnica i jej rodzicielka stanowiły niewielki procent kobiet i to kobiet, które oglądały mecze z własnej woli ! Ha ! nie uszło to uwagi przemiłym Bułgarom toteż dostawały różne podarki, a to darmowy popcorn, a to bułgarskie słodycze i szklaneczki rakijki.
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że do następnego razu nie przyjdzie Złośnicy czekać kolejnych 20 lat !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz