2008-10-28

weekendowe wspominanie

Piątek.
Praca minęła szybko i w miarę bezboleśnie. Odbiła kartę o 15.31 i popędziła do domu po buty, bo przecież już za chwileczkę już za momencik musi pojawić się w kręgielni i oficjalnie rozpocząć weekend. Całe szczęście udało się dotrzeć punktualnie. Na miejscu spotkała się z dziewczynami i się zaczęło. Nowe techniki rzutów kulą, dorabiane do tego ciekawe teorie i masa maaasa śmiechu. To jest to co Złośnica lubi najbardziej. No może jeszcze bardziej lubi to, że udało jej się wygrać. Po kręglach przeniosły się na grzane winko i chipsy z sosem czosnkowym . Do domu już Złośnica nie dotarła. Noc spędziła w obcym ale jakże przyjaznym łóżku. Nawet udało jej się uniknąć kar cielesnych za 40 minutowy monolog przed zaśnieciem !

Sobota.
Rano o dziwo głowy nie bolały. Szybka wizyta na targu i wycieczka do Mysłowic ( o tym więcej w następnym poscie) rozpoczęły miły dzień. Później całkiem niespodziewanie Złośnica i Monia pojawiły się na rajdzie samochodowym i jeszcze bardziej niespodziewanie na treningu footballu amerykańskiego ;)
Wieczorem Złośnica w ramach ukulturalniania wystroiła się w żakiecik i pobiegła na koncert a co !

Niedziela.
Pogoda piękna zmusiła Złośnicę do opuszczenia łóżka i zabrania psa na długaśny spacer nad jeziorko. Jesienne kolory i niebieskie niebo odbijające się w tafli jeziora nastroiły ją bardzo romantycznie i tak już było do końca dnia . Rozważna i romantyczna Złośnica nie opowie co działo się popołudniową niedzielną porą. To już pozostanie słodką tajemnicą :P

Oby więcej takich weekendów.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Kochanie Ty moje uwierz mi że napewno kiedyś sobie ten "monolog" odbije :) Głowa do góry :)
a jesli chodzi o sobote (dzień pełen wrażeń) to bylo zaje fajnie :) zwłaszcze te tyłeczki latające po boisku...
OBY WIĘCEJ TAKICH WEEKENDZIKÓW?? Spotkamy sie wtedy w śmiechu warte i AA...Buziolki Oleńko - Monia