2006-07-31

upał i piraci

 
Ląd nie jest dobrym miejscem dla pirata.Na morzu to nawet największy upał nie jest taki straszny.Płynąc przez Atlantyk, pracowaliśmy w pocie czoła.Bosman nie dawał nam taryfy ulgowej.Termometr na mostku wskazywał 48 st C a my obstukiwalismy rdzę z obciągaczy, malowaliśmy waterwajsy, czyscilismy zaśniedziałe kabestany i mimo że było gorąco jakoś dało się żyć.Stałam przy sterze 2,5 h (wymigałam się z boskańskich rzecz jasna ) prowadziłam jakąś lekką rozmowę z turystami, popijałam lekko zimną colę i było mi dobrze, a tutaj? Temperatura zaledwie 33 st C a ja nie mam siły na nic.Zamontowałam w pokoju wiatrak i lodówkę, pomagają przewegetować do wieczora.Prysznic biorę przynajmniej 3 razy dziennie, dobrze że tata nie wprowadził ograniczeń wody tak jak kapitan bo byłoby krucho.Na morzu wszystko jest prostsze i bardziej znośne.No i przede wszystkim dużo latwiejsze do przewidzenia. Dzień do dnia jest podobny. Dobra, zgrana załoga i można tak sobie pływać i pływać. Tego elementu niestety zabrakło w przeprawie przez Atlantyk, ale o tym innym razem.



 

Brak komentarzy: