2006-10-24

żagle staw ?

Ic powoli wtoczył się na centralny. Pożegnała się z towarzyszem podróży przy okazji uzyskując obietnicę następnego spotkania już za rok. Rozejrzała się po peronie i od razu wiedziała, że jest w Warszawie. Tutaj ludzie zachowują się jakby walczyli ze sobą o przetrwanie. Ich życie składa się ze zdobywania kolejnych drobnych celów. Pierwszy : wbić się jaknajszybciej na ruchome schody .Ludzie, którzy jeszcze 20 minut wcześniej siedzieli obok siebie uśmiechając się nieśmiało, teraz przeklinając szybszych, rozpychając się łokciami i teczkami z laptopami parli jakby w amoku ku górze. Zaciętość na ich twarzach stawała się coraz wyraźniejsza im bliżej byli hali głównej. Tutaj rozpoczyna się walka o kolejny cel : taksówka. Patrząc na ten bezsensowny bieg, uśmiechneła się do siebie i poszła na autobus. Rozsiadła się wygodnie i obserwowała. Bardzo lubi przyglądać się ludziom. Zwolnić i spojrzeć na otaczający świat z dystansem. Popatrzeć na twarze tych biegnących ludzi. Autobus ruszył. Mijał półśpiących studentów, bardzo smutną kobietę z malutką rączką odprowadzanej zbyt wcześnie do przedszkola córki w jednej i z kubkiem kawy w drugiej ręce. Kierowca Skręcił w Królewską i wpuścił do środka kolejnych pasażerów. Nikt się nie uśmiechał. Wszyscy w myślach powtarzali swój plan dnia - praca, zakupy,szkolenie,sen ...i tak od poniedziałku do piątku. Zabiegana Warszawa ma swój urok. Szczególnie gdy patrzy się na nią z boku. Pomyślała, że tutaj tak naprawdę potrafi docenić to co ma. Ma szczęście. Może się zatrzymać i popatrzeć, nie musi biec. Mimo wszystko smutno jej będzie opuszczać to miasto. Spakować ostatnie książki i zostawić za sobą rytm ulicy który tak lubi. Rytm wybijany obcasami butów, na które prawdopodobnie nigdy nie będzie jej stać. Smutno będzie zostawić policjanta pod palmą, który notorycznie nie radzi sobie z kierowaniem ruchem, peron merta - centrum i płynące ludzkie fale wypełniające wagony po brzegi. Czas zmienić port. Już i tak za długo tu cumowała. To nie tu jest jej macierzysty port. Jeszcze za wcześnie na szukanie Przeznaczeniu suchego doku. Czas odważnie podnieść kotwicę i poszukać kolejnego przyjaznego portu, czas przewietrzyć żagle. Ona - Kapitan Złośnica dobrze o tym wie, ciągle jednak zastanawia się czy nie przeczekać jeszcze jednego sezonu huraganów w zabieganej Warszawie. Jednak im dłużej tu zostanie, tym trudniej jej będzie przebić się przez wał, który zaczął się już tworzyć przy dnie Przeznaczenia. Wał z naniesionych przez przypływy i odpływy przyzwyczajeń, zdobytych drobiazgów i całej masy wspomnień, które tak bardzo powstrzymują przed wydaniem komend : cuma na pokład, człowiek na pokład. Decyzja chyba już zapadła . Z wcieleniem planu w życie będzie gorzej.

Brak komentarzy: