2006-09-06

tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono





"Był pięćdziesiąty dziewiąty rok.
Pamiętam ten grudniowy dzień
Gdy ośmiu mężczyzn zabrał sztorm
Gdzieś w oceanu wieczny cień.

W grudniowy płaszcz okryta śmierć
Spod czarnych nieba zeszła chmur.
Przy brzegu konał smukły bryg
Na pomoc "Mona" poszła mu.

Gdy przyszedł sygnał każdy z nich
Wpół dojedzonej strawy dzban
Porzucił, by na przystań biec,
Wyruszyć w ten dziki z morzem tan! "


     Wielki, ogromny szacuneczek dla ludzi narażających swoje życie by ratować życie innych. Zawsze miałam w sobie wiele podziwu dla wszelkich grup ratowniczych jak również dla przypadkowych świadków przeobrażających się w ratowników, jednak naprawdę zrozumiałam ile odwagi i męstwa mają ci ludzie gdy los rzucił mnie w sam środek takiej akcji. Było chłodno, cała załoga poubierana w swetry, polary, czapki i kto co miał ciepłego radośnie bawiła się w ślizganie po pokładzie z jednej burty na drugą gdy nasz bryg zjeżdzał z coraz to większej i bardziej stromej fali.Często gdy znajdowaliśmy się w dole fali, przysłaniała nam ona cały horyzont. Niesamowite wrażenie. Słychać było radosne śmiechy gdy wspinaliśmy się na kolejne grzbiety fal by ponownie runąć w dól. Gdy fala pakowała się na pokład i pieniła złowrogo laski w podskokach przebiegały na suche miejsca.Wszystko było ładnie, pięknie i wesoło aż do momentu gdy ktoś krzyknął " CZŁOWIEK ZA BURTĄ " " WYPADŁ BARTEK". Serce mi stanęło. Przez głowę przeleciały w jednej chwili wszystkie instrukcje jakie kiedykolwiek dostałam odnośnie człowieka za burtą, ale nikt nigdy nie mówił co robić na oceanie !!! Odnalazłam odpływającego od nas Bartka, który wyglądał jak główka od szpilki i po kilku sekundach zniknął mi z pola widzenia. Cały czas stałam na rufie i usiłowałam go wypatrzeć. Na pokładzie wybuchła panika. Kapitan kazał panikarzy usunąć pod pokład a resztę zagonił do roboty. Dopełniono wszelkich procedur. Jak zwykle w takich sytuacjach i zgodnie z prawem Murphiego jak coś może odmówić posłuszeństwa to napewno to zrobi - tak właśnie stało się z pontonowym silnikiem, który zrobił sobie wakacje. Dzięki Bogu Ostry (II oficer) oraz Bosu (jak sama nazwa wskazuje pełniący funkcję bosmana) skutecznie skrócili silnikowe wakacje. Z narażeniem własnego życia popłyneli szukać Bartka podczas gdy my wypatrywaliśmy go z pokładu. Bosu i Ostry spisali się na medal. Udało im się znaleźć i podebrać Bartka na ponton. Do tego momentu upłynęło zaledwie i aż 15 minut. Dla mnie to trwało przynajmniej 2 godziny. W momencie postarzałam się o jakieś 2 lata i zrobiłam kolejny kroczek w kierunku dorastania. Ocean pokazał nam, że nie wolno z nim igrać. Od tamtej chwili przez najbliższe 3 dni wszyscy dokładnie patrzyli gdzie chodzą, trzymali się lin asekuracyjnych i pilnowali jeden drugiego.....

Wszystko to zaczęło się bardzo niewinnie .... Bartek wyszedł zapalić, usiadł na tratwie ratunkowej a sycząca złowrogo fala cichaczem zmyła go z pokładu.



PS. od tamtego dnia Bartek dostał ksywę Otylia a po pokładzie i pod nim bardzo modne stało się hasło "PALENIE ZABIJA"

PS2. Na pokładzie był jeszcze jeden Bartek. Po chwili od ogłoszenia alarmu znalazł się przy mnie i powiedział, że to nie on wypadł. Skąd wiedziałeś, że tak pomyślę co ?


 

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

bo jak lazłem przez pokład to każdy myślał że to ja i się dziwił o co biega , a ja miałem wtedy underground i wogle nie wiedziałem co to za halo i idąc na rufę po 4 czy 5 razie zacząlem uprzedzać wydarzenia cyt " nie to nei ja tylko ten drugi" bo dyskusja zajmowała za duzo czasu :/ a po drugie otylka był wtedy nakuty jak cię moge a nie palił papierosy , i po trzecie pragne zauważyć że kolega otylka został z nami do samiutkiego końca pomimo tej nie przyjemnej przygody i nie bał się biegac po rejach w najgorsza pogode, także należy mu się wielki szacunek za to :]

Złośnica pisze...

ejj ejj wyszedl na poklad zapalic fajke i razem z nia wylecial ... a druga sprawa... kiedy on nie byl nakuty co ? bo ja nie pamietam ;) a post byl o ostrym i bosie a nie o otylce ... bo o otylce to normalnie moznaby ksiazke napisac takie z niego dziecko szczescia :D

Anonimowy pisze...

chcemy więcej otylki!
chcemy więcej otylki szczęściarza!

Złośnica pisze...

nie czuje sie upowazniona by wiecej o otylce sie wypowiadac na lamach tego bloga. :)