2006-09-24

wyjechane święta

Świeta Bożego Narodzenia roku pańskiego 2004 spędziłam w odległej o około 8 tyś km Gujanie Francuskiej. Były to bardzo egzotyczne święta. Nie tylko ze względu na odległość od domu, czarnego świętego mikołaja i brak śniegu ale również ze względu na sposób przygotowań i przeżywania tychże świąt. W Polsce to czas bardzo wzniosły. Przysłowiowa "magia świąt" dopada wszystkich. Jedni je kochają inni nienawidzą. Nastrój świąteczny budujemy powoli już od listopada, kiedy to w sklepach pojawiają się pierwsze ubrane choinki i rusza cała kampania świąteczna. W Gujanie było inaczej. Choinki w sklepach pojawiły się kilka dni przed świętami (ubrana w krótkie spodenki i nieprzyzwoicie opalona zrobiłam sobie zdjęcie z choinką). W wigilię w porcie nikt nie pracował, ale odbywała się "firmowa wigilia" mnóstwo na niej było szampana i pysznych ciast ( mniam mniam załapałam się - co prawda tylko jedna dusza mówiła po angielsku, ale wszyscy byli bardzo przyjażni i uśmiechali się do mnie równie głupio jak ja do nich). Nikt się nie spieszył. Na statku w wigilię rano trwały jeszcze normalne prace bosmańskie. Ja wraz z M zabrałysmy się za malowanie łazienki niemiłosiernie katując pozostałych zawodzeniem przy ustawionym na repeat Karpiu z 2000 roku. Dopiero wieczorem, gdy zaczeliśmy powoli zbierać się żeby zasiąść do kolacji, można było odnależć uroczysty nastrój. Wcześniej wszyscy latali dzwnoić do rodzin i przyjaciół aby złożyć życzenia. Miny były niewyrażne i widać było, że bardziej niż zwykle tęsknimy za domem. Gdy życzenia już dotarły do domów, zaczeliśmy zwracać na siebie większą uwagę . Każdy (nawet chieff) ubrany był odświętnie (tzn. czysto ), niektórzy nawet przypomnieli sobie, że istnieje coś takiego jak buty i skarpetki. W zdecydowanie lepszych humorach podzieliliśmy się opłatkiem i zaczeliśmy jeść. Powiem wam w tajemnicy, że najbardziej smakowały mi pierogi (to odrębna historia) i rodzynki z ciasta bosmana. Podziękowania również dla babci M za przepyszną wiśniówkę ! Pierwszy i drugi dzień świąt spędziliśmy prawie tak samo jak w kraju tzn objadaliśmy się tym co zostało, wybrałiśmy się na wycieczkę (zamiast bitwy na śnieżki była wyprawa pontonem w poszukiwaniu krokodyli) i wylegiwaliśmy się - z tą różnicą, że zamiast przed tv , my leżeliśmy w hamakach z piwkiem w ręku. To były niezwykłe swięta. Był zastawiony stół, opłatek, była choinka i kolędy też były. Przy stole usiadło 11 osób, których w żaden sposób nie można nazwać rodziną.To były bardzo "inne" święta. Dzięki nim następne święta spędzone w domu przeżywałam podwójnie. Doceniłam co to znaczy rodzina i zrozumiałam jak bardzo mi ich rok wcześniej brakowało.

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

co to jest "Karpiu z 2000 roku" ? <;

ale pewnie byś się wybrała na kolejny rejs i kolejne święta po za domkiem bez mrugnięcia oka ;-)

Złośnica pisze...

pewnie ze bym sie wybrala ... ale to byly pierwsze swieta poza domem.. a karp 2000 to nic innego jak utwor ktory co roku wydaje radio trojka. hmm karpi jest juz chyba 5 lub 6. rewelacyjne swiateczne pioseneczki. nie slyszales tego u mnie przed swietami ??? "krok po kroku krok po kroczku najpiekniejsze w calym roczku ida swieeeta " no jak nie slyszales to sie nadrobi spoko spoko ;)

Anonimowy pisze...

znaczy zapraszasz mnie na święta ? (-;

Złośnica pisze...

eee tam na swieta .... u mnie karpie przed swietami juz zameczaja domownikow ;) a jak chcesz na swieta to bardzo prosze :) mama sie ucieszy ona lubi gosci :)

Anonimowy pisze...

wallace lojalnie cie uprzedzam nei wiesz na co sie decyduesz..... sa rzeczy straszne bardzo straszne i jest ... karp przy nim horrory stephana kinga to pikus.... :] wiem bo ledwo to przezylem ... ida swieta .... ida swieta... ida swieta .... i tak zapetlone 24 godziny na dobe przez 3 dni ..... ale poza tym spoko mozna przezyc ^^ :]

Złośnica pisze...

Urwi tak tak ... panu juz podziekujemy ...ciebie na karpia nie zapraszam :P btw. cytrynoweczka smakowala ?

Anonimowy pisze...

aaa... z tego karpia to mzoe jakies filety ? ;-)